Lyrics
: Jacek Kaczmarski
| | F B F C |
| Ta pierwsza morska podróż do Australii! | F B |
| Łotry przy burtach, prostytutki w kojach – | F C |
| Wszyscy się bali, łkali i rzygali | F B |
| W drodze do raju. Przewrotności Twoja | F C |
| Panie, coś w jeszcze nam nieznanych planach | d g |
| Miał czarne diabły strzegące wybrzeży | d a |
| Edenu, który przeznaczyłeś dla nas, | B C F |
| A w który nikt, prawdę mówiąc, nie wierzył! | B C d ( B F C ) |
| | | Czym żeśmy, marni, zasłużyli na to? |
| Ten, co zawisnąć miał za kradzież płaszcza – |
| Płakał nad swoją niechybną zatratą; |
| Nie widział Ciebie w robaczywych masztach |
| Statku, co tylko był więzieniem nowym; |
| Tej, co kupczyła ciałami swych dziatek – |
| Ani przez mgnienie nie przyszło do głowy, |
| Ze to nadziei - nie rozpaczy statek. |
| | | Niejeden żołnierz z ponurej eskorty |
| (Bo czym się los ich od naszego różnił?) |
| Wiedział, że nigdy już nie ujrzy portu, |
| Gdzie go podejmą karczmarze usłużni |
| I płatne dziewki; że zabraknie rumu |
| Zanim do celu przygnasz okręt szparki. |
| Z marynarzami pili więc na umór |
| I - wbrew zakazom - grali o więźniarki. |
| | | Prawda, nie wszyscy próby Twe przetrwali, |
| Ale też ciężkoś nas doświadczał, Panie: |
| Nie oszczędzałeś nam wysokiej fali, |
| Za którą mnogim przyszło w oceanie |
| Zakończyć żywot; innym dziąsła zgniły, |
| Wypadły zęby, rozgorzały wrzody... |
| Więc znaczą nasz zielony szlak mogiły |
| Szkorbutu, szału, francuskiej choroby. |
| | | Nikt nie odnajdzie w ruchomych otchłaniach |
| Ciał nieszczęśników - oprócz Ciebie, Boże. |
| Ich żywot grzeszny epitafiów wzbrania, |
| Lecz - ukarani. Więc wystarczy może, |
| Żeś się posłużył straszliwym przykładem: |
| Oni naprawdę dotarli do piekieł, |
| A umierając nie wierzył z nich żaden, |
| Ze w swym cierpieniu umiera - człowiekiem. |
| | | Ląd nam się wydal niegościnny, dziki; |
| Łotr bez honoru, kobieta sprzedajna |
| Z dnia na dzień -jak się ma stać osadnikiem |
| Nieznanych światów? Bo rozpoznać Raj nam |
| Nie było łatwo; znaleźć w sobie siłę, |
| Wbrew przeciwnościom, bez słowa zachęty |
| By mimo wszystko żyć - nim nam odkryłeś |
| Kraj szczodry w zboże, złoto i diamenty. |
| | | Łajdacki pomiot, łotrowskie nasienie |
| Czerpiąc ze spichrza Twoich dóbr wszelakich- |
| Choć tyle wiemy własnym doświadczeniem: |
| W nas jest Raj, Piekło – i do obu - szlaki. |
| W nas jest Raj, Piekło – i do obu - szlaki. |
| W nas jest Raj, Piekło – i do obu - szlaki. |
| | | |
| Tyle już minęło dni, | a C |
| Czas wysuszył z oczu łzy, | d a |
| Żaden list nie czeka na mnie już | F C a |
| | | Gdyby pociąg szybciej biegł | a C |
| Byłbym w domu jeszcze dziś, | d a |
| Jeszcze 900 mil, tam gdzie mój dom. | C E a |
| | | Oddam wszystko to, co mam, |
| Oddam wam pierścionek swój |
| I walizkę swoją oddam wam. |
| | | Gdyby pociąg szybciej biegł |
| Byłbym w domu jeszcze dziś, |
| Jeszcze 900 mil, tam gdzie mój dom. |
| | | Pociąg, który wiezie mnie, |
| Ma wagonów chyba sto, |
| Stukot kół już słychać na sto mil. |
| | | Moja miła czeka mnie |
| Żebym wrócił do niej znów |
| Jeszcze 900 mil tam, gdzie mój dom |
| | | Gdy dziewczyna powie - nie, |
| Nie wyruszę nigdzie już. |
| Wrócę do rodzinnych moich stron |
| | | Gdyby pociąg szybciej biegł |
| Byłbym w domu jeszcze dziś, |
| Jeszcze 900 mil, tam gdzie mój dom. |
| | | Już z wagonu widać ja, |
| Już z peronu widać ją, |
| Stoi, trzyma w dłoniach bukiet róż |
| | | Lecz nie dla mnie kwiaty te, |
| Inny chłopak dostał je, |
| jeszcze 900 mil tam, gdzie mój dom |
| | | |
Lyrics
: Agnieszka Osiecka
| Są małe stacje wielkich kolei, | D h |
| Nieznane jak obce imiona, | G D |
| Małe stacje wielkich kolei, | G D |
| Jakiś napis i lampa zielona. | e A |
| | | Na takiej stacji dawno już temu | D h |
| Z daleka jadąc- daleko, | G D |
| Widziałem dziewczynę w niebieskim szaliku, | G D |
| Jak piła gorące mleko. | A D |
| | | Teraz tamtędy nigdy nie jeżdżę | G D |
| I miasto moje daleko, | G D |
| A myślę czasami o tamtej dziewczynie, | G D |
| Jak piła gorące mleko. | A D |
| | | I nieraz chciałbym aby tu była- | G D |
| Może to miało by sens. | G D |
| Jak ona śmiesznie to mleko piła | G D |
| Gapiąc się na mnie spod rzęs... | A D |
| | | Mam swoje sprawy, inne podróże |
| I nie tamtędy droga. |
| Lubię ulice wesołe i długie |
| I kolorowe światła na rogach. |
| | | Może ma chłopca tamta dziewczyna, |
| Może wybrała się w świat. |
| Albo po prostu jest głupia, |
| Jak jej siedemnaście lat... |
| | | Z resztą to przecież nie ma znaczenia- |
| Mieszkam naprawdę daleko, |
| A myślę czasem o tamtej dziewczynie, |
| Jak piła gorące mleko... |
| | | I nieraz chciałbym, aby tu była- |
| Może to miało by sens. |
| Jak ona śmiesznie to mleko piła, |
| Gapiąc się na mnie spod rzęs... |
| | | |
Lyrics
: Jacek Kaczmarski
Music
: Jacek Kaczmarski
| Siedzieliśmy w poczekali, bo na zewnątrz deszcz i ziąb | a E7 a |
| Do pociągu sporo czasu jeszcze było – | G E7 |
| Można zatem wypić kawę albo rzucić coś na ząb, | a E7 a |
| Bo nikt nie wie, kiedy człek znów napcha ryło. | G E7 |
| | | Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst, | a G |
| Więc rzucamy się do wyjścia na perony, | F E |
| Ale w miejscu nas zatrzymał megafonów zgrzyt i pisk: | a G F E |
| – To nie wasz pociąg – ogłosiły megafony. | F E |
| | | Uwierzyliśmy megafonom. | a G a |
| Uprzejmie wszak ostrzegły nas | E a |
| Po co stać w deszczu na peronie, | a G C E |
| Skoro przed nami jeszcze czas ? | a G a |
| | | Żarcie szybko się skończyło, nuda zagroziła nam, |
| Zaczęliśmy drzemać, marzyć i flirtować, |
| Ktoś przygrywał na gitarze, zanucili tu i tam, |
| Zaciążyły nam do tyłu nasze głowy. |
| | | Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst, |
| Więc ospale podnosimy się z foteli. |
| Ale w miejscu nas zatrzymał już znajomy zgrzyt i pisk: |
| – To nie wasz pociąg – przez megafon powiedzieli! |
| | | Uwierzyliśmy megafonom! |
| Pomarzyć w cieple – dobra rzecz. |
| Po co stać w deszczu na peronie, |
| Zamiast w fotelu miękkim lec?! |
| | | Po marzeniach przyszła kolej na dziewczyny oraz łyk, |
| Co pozwolił nam zapomnieć o czekaniu ! |
| A tymczasem za oknami n – ty już się puszył świt |
| I poczuliśmy się trochę oszukani ! |
| | | Więc gdy znowu kół stukoty usłyszeliśmy i świt |
| W garść się wzięliśmy i dalej ! – na perony ! |
| Lecz zatrzymał nas na progu już znajomy zgrzyt i pisk: |
| – To nie wasz pociąg ! – Ogłosiły megafony. |
| | | Uwierzyliśmy megafonom ! |
| W końcu nie było nam tak źle. |
| Po co stać w deszczu na peronie, |
| Gdzie z wszystkich stron wichura dmie ? |
| | | Uderzyło nas jak gromem, spojrzeliśmy wreszcie w krąg, |
| A już wiele, wiele świtów przeminęło ! |
| I patrzymy w starcze oczy, powstrzymując drżenie rąk – |
| Zadziwieni, gdzie się życie nam podziało ?! |
| | | Wybiegamy na perony, lecz na torach leży rdza, |
| Semafory, hen pod lasem – opuszczone ... |
| Żaden pociąg nie zabierze już z tej poczekalni nas, |
| Milczą teraz niepotrzebne megafony ... |
| | | I gorzko się zapatrzyliśmy |
| W zabrane nam dalekie strony |
| I w duszach swych przeklinaliśmy |
| Tę łatwą wiarę w megafony. |
| | | |
| A w Beskidzie rozzłocony buk | G C D G |
| A w Beskidzie rozzłocony buk | G C G D |
| Będę chodził Bukowiną | C D |
| Z dłutem w ręku | G |
| By w dziewczęcych twarzach | C |
| Uśmiech rzeźbić | G |
| Niech nie płaczą już | C D |
| Niech się cieszą po kapliczkach | C D |
| Moich dróg. | G |
| | | Beskidzie, malowany cerkiewny dach | G C D G |
| Beskidzie, zapach miodu w bukowych pniach | G C H7 e |
| Tutaj wracam, gdy ruda jesień | C D |
| Na przełęcze swój tobół niesie | G C |
| Słucham bicia dzwonów | G |
| W przedwieczorny czas | C D |
| | | Beskidzie, malowany wiatrami dom |
| Beskidzie, tutaj słowa inaczej brzmią |
| Kiedy krzyczę w jesienną ciszę |
| Kiedy wiatrem szeleszczą liście |
| Kiedy wolność się tuli w ciepło moich rąk | G C D |
| Gdy jak źrebak się tuli do mych rąk. | C D G |
| | | A w Beskidzie zamyślony czas |
| A w Beskidzie zamyślony czas |
| Będę chodził gór poddaszem |
| By zerwanych marzeń struny | G C |
| Przywiązywać niespokojnym dłoniom drzew | G C D |
| Niech mi grają na rozstajach | C D |
| Moich dróg. | G |
| | | Beskidzie, malowany cerkiewny dach |
| Beskidzie, zapach miodu w bukowych pniach |
| Tutaj wracam, gdy ruda jesień |
| Na przełęcze swój tobół niesie |
| Słucham bicia dzwonów |
| W przedwieczorny czas |
| | | Beskidzie, malowany wiatrami dom |
| Beskidzie, tutaj słowa inaczej brzmią |
| Kiedy krzyczę w jesienną ciszę |
| Kiedy wiatrem szeleszczą liście |
| Kiedy wolność się tuli w ciepło moich rąk |
| Gdy jak źrebak się tuli do mych rąk. |
| | | |
Lyrics
: Andrzej Kopeć
Music
: Andrzej Kopeć
| Gdy ci zbrzydnie życie szare | F |
| I uczelni mury stare, | C |
| Gdy dziewczyna kosza da, | d |
| Gdy cię chłopak za nic ma. | A d C |
| | | Bimbaj, bimbaj na potęgę, |
| Rzuć w diabły tę mordęgę, |
| Rzuć pióro, zamknij księgę, |
| Przestań wreszcie kwękać raz. |
| | | Choć z nami na włóczęgę, |
| Choć z nami na łazęgę, |
| Choć z nami na włóczęgę |
| Ruszaj z nami póki czas. |
| | | Gdy cię znudzi jazgot miasta |
| Gdy ci krzesło w ... plecy wrasta |
| Gdy kłopotów masz już dość |
| Gdy cię na świt bierze złość. |
| | | Bimbaj, bimbaj na potęgę, |
| Rzuć w diabły tę mordęgę, |
| Rzuć pióro, zamknij księgę, |
| Przestań wreszcie kwękać raz. |
| | | Choć z nami na włóczęgę, |
| Choć z nami na łazęgę, |
| Choć z nami na włóczęgę |
| Ruszaj z nami póki czas. |
| | | Gdy stołówka żarciem truje |
| Gdy się niewyraźnie czujesz |
| Gdy na wojsku męczą cię |
| Gdy masz tego dość, psia krew. |
| | | Bimbaj, bimbaj na potęgę, |
| Rzuć w diabły tę mordęgę, |
| Rzuć pióro, zamknij księgę, |
| Przestań wreszcie kwękać raz. |
| | | Choć z nami na włóczęgę, |
| Choć z nami na łazęgę, |
| Choć z nami na włóczęgę |
| Ruszaj z nami póki czas. |
| | | Ktoś tam czeka w sinej dali |
| A my leżym tu na hali |
| Precz kłopoty, precz frasunki |
| Gdy z kumplami sączym trunki. |
| | | |
| Okręt nasz wpłynął w mgłę i fregaty dwie, | e D C a |
| Popłynęły naszym kursem by nie zgubić się. | e D G H |
| Potem szkwał wypchnął nas poza mleczny pas | e D C a |
| I nikt wtedy nie przypuszczał, że fregaty śmierć nam niosą. | e D G H |
| | | Ciepła krew poleje się strugami, | G D e h |
| Wygra ten, kto utrzyma ship. | C D e |
| W huku dział ktoś przykryje się falami, | G D e h |
| Jak da Bóg, ocalimy bryg. | C D e |
| | | Nagły huk w uszach grał i już atak trwał, |
| To fregaty uzbrojone rzędem w setkę dział. |
| Czarny dym spowił nas, przyszedł śmierci czas, |
| Krzyk i lament mych kamratów, przerywany ogniem katów. |
| | | Ciepła krew poleje się strugami, |
| Wygra ten, kto utrzyma ship. |
| W huku dział ktoś przykryje się falami, |
| Jak da Bóg, ocalimy bryg. |
| | | Pocisk nasz trafił w maszt, usłyszałem trzask, |
| To sterburtę rozwaliła jedna z naszych salw. |
| "Żagiel staw" krzyknął ktoś, znów piratów złość, |
| Bo od rufy nam powiało, a fregatom w mordę wiało. |
| | | Ciepła krew poleje się strugami, |
| Wygra ten, kto utrzyma ship. |
| W huku dział ktoś przykryje się falami, |
| Jak da Bóg, ocalimy bryg. |
| | | Z fregat dwóch tylko ta pierwsza w pogoń szła, |
| Wnet abordaż rozpoczęli, gdy dopadli nas. |
| Szyper ich dziury dwie zrobił w swoim dnie, |
| Nie pomogło to psubratom, reszta z rei zwisa za to. |
| | | Ciepła krew poleje się strugami, |
| Wygra ten, kto utrzyma ship. |
| W huku dział ktoś przykryje się falami, |
| Jak da Bóg, ocalimy bryg. |
| | | Po dziś dzień tamtą mgłę i fregaty dwie, |
| Kiedy noc zamyka oczy, widzę w moim śnie. |
| Tamci, co śpią na dnie, uśmiechają się, |
| Że ich straszną śmierć pomścili bracia, którzy zwyciężyli. |
| | | Ciepła krew poleje się strugami, |
| Wygra ten, kto utrzyma ship. |
| W huku dział ktoś przykryje się falami, |
| Jak da Bóg, ocalimy bryg. |
| | | |
Lyrics
: Tom Borkowski
Music
: Izolda Trojanowska
Performer
: Na Bani
| Życia mniej z każdym oddechem | e D |
| Za odpowiedź tylko echo | C H7 |
| Więc tu na szczytach o nic nie pytam | C D e |
| | | Ktoś w góry szedł spotkać Boga | e D9 |
| A tu świat leży odłogiem | C7 |
| Dokoła pusto, | H7 |
| tylko chmur lustro | C D9 e |
| | | Ja – jako anioł i Bóg sam - | e D9 C7 |
| Oko opacznie puszczam | C7 |
| Na niby w niebie macham do siebie | a7 D9 e |
| | | Sam siebie wywracam na nice | e D9 C7 |
| W Boga złamane odbicie | C7 |
| Z przeciwnej strony duch urojony | a7 D9 e |
| | | Nic nie ma tam ponad nami | e D C |
| Ten szczyt zdobyliśmy sami | E7/4 |
| I nikt świata ciężaru nie dźwignie za nas | e D C E7/4 |
| | | Tu też was Bóg nie usłyszy | e |
| Lepiej zrozumcie tę ciszę | A9 |
| I lepiej by go nie było – gdzie jest ta miłość? | C D9 e |
| | | Ta ścieżka jest pusta jak kosmos |
| Stromizny rosną i rosną |
| I gdzieżby tu pomóc miał Bóg? |
| | | Nie Bóg nam wytycza szlaki |
| Nie stawia przy drodze znaków |
| Zdać się już lepiej na losy ślepe |
| | | A my życie mamy jedno |
| Raz tylko trafiamy w sedno |
| Nie sięgaj w przód, prawda jest tu |
| | | I nieba nie ma pod Bogiem |
| Ono i piekło są w tobie |
| Żyj na własną rękę, nie zdjęty lękiem |
| | | Nic nie ma tam ponad nami |
| Ten szczyt zdobyliśmy sami |
| I nikt świata ciężaru nie dźwignie za nas |
| | | Tu też was Bóg nie usłyszy |
| Lepiej zrozumcie tę ciszę |
| I lepiej by go nie było – co to za miłość? |
| | | |
Performer
: Wolna Grupa Bukowina
| Chodzą ulicami ludzie | G D |
| Maj przechodzą lipiec grudzień | e h |
| Zagubieni wśród ulic bram | C G D |
| Przemarznięte grzeją dłonie | G D |
| Dokądś pędzą za czymś gonią | e h |
| I budują wciąż domki z kart | C G D |
| | | A tam w mech odziany kamień | C G |
| Tam zaduma w wiatru granie | C G |
| Tam powietrze ma inny smak | C G D |
| Porzuć kroków rytm na bruku | C G |
| Spróbuj-znajdziesz jeśli szukać | C G |
| Zechcesz nowy świat własny świat | C G D |
| | | Płyną ludzie miastem szarym |
| Pozbawieni złudzeń marzeń |
| Omijają wciąż główny nurt |
| Kryją się w swych norach krecich |
| I śnić nawet o karecie |
| Co lśni złotem nie potrafią już |
| | | A tam w mech odziany kamień |
| Tam zaduma w wiatru granie |
| Tam powietrze ma inny smak |
| Porzuć kroków rytm na bruku |
| Spróbuj-znajdziesz jeśli szukać |
| Zechcesz nowy świat własny świat |
| | | Żyją ludzie asfalt depczą |
| Nikt nie krzyknie każdy szepcze |
| Drzwi zamknięte zaklepany krąg |
| Tylko czasem kropla z oczu |
| Po policzku w dół się stoczy |
| I to dziwne drżenie rąk |
| | | A tam w mech odziany kamień |
| Tam zaduma w wiatru granie |
| Tam powietrze ma inny smak |
| Porzuć kroków rytm na bruku |
| Spróbuj-znajdziesz jeśli szukać |
| Zechcesz nowy świat własny świat |
| | | |
Lyrics
: Edward Stachura
Performer
: Stare Dobre Małżeństwo
| Posłuchaj porzucony przez nią | e G |
| Nieznany mój przyjacielu | D D7 |
| W rozpaczy swojej nie wychodź na balkon, nie wychodź | C G D D7 |
| Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, nie przychodź | C G D D7 |
| Na smugę cienia nie wbiegaj | e G |
| Zaczekaj trochę zaczekaj | C G D G |
| | | Posłuchaj porzucona przezeń |
| Nie znana mi przyjaciółko |
| W rozpaczy swojej nie wychodź na balkon, nie wychodź |
| Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, nie przychodź |
| Na smugę cienia nie wbiegaj |
| Zaczekaj trochę zaczekaj |
| | | Przysięgam wam, że płynie czas, | e G |
| Że płynie czas i zabija rany | C G |
| Przysięgam wam, przysięgam wam | e D |
| Przysięgam wam, że płynie czas, że | e G |
| Zabija rany – przysięgam wam! | C G D |
| | | Tylko dajcie mu czas | e |
| Dajcie czasowi czas | D e |
| | | Zwólcie czarnym potoczyć się chmurom | C G D |
| Po was, przez was i miedzy ustami | C G |
| I o to dzień przychodzi – nowy dzień | C G D |
| One już daleko, daleko, za górami | C G D |
| | | Tylko dajcie mu czas |
| Dajcie czasowi czas |
| | | Bo bardzo, bardzo, bardzo szkoda byłoby nas | C G D |
| Bo bardzo, bardzo, bardzo szkoda byłoby nas |
| Bo bardzo, bardzo, bardzo szkoda byłoby nas |
| | | Tylko dajcie mu czas |
| | | |
Lyrics
: Jacek Kaczmarski
Music
: Jacek Kaczmarski
Date
: 1995
| Nie nauczono mnie paciorka, | A D A D |
| Nigdy nie byłem u spowiedzi, | A D A A7 |
| Więc od czupryny do rozporka | D G D G |
| Niejeden diabeł we mnie siedzi. | D G D C0 |
| | | Prócz tych, co dbają o natchnienie | E A |
| Samopoczucie i rozkosze, | Cis D |
| Szczególnie tego sobie cenię, | C0 A Cis fis |
| Którego w kręgosłupie noszę. | D E A D |
| | | Tak mi usztywnił karku kręgi, |
| Że mimo groźby i namowy – |
| Ani kazanie, ani pręgierz |
| Nie zdoła mi pochylić głowy. |
| | | Nie, żebym nie chciał! Wręcz zazdroszczę |
| Tym, co potrafią ujść zataraty |
| I łączą swe talenty owcze |
| W stada wzajemnej aprobaty. |
| | | Przez to kalectwo – zdrowych ranię, | C F C F |
| Na pogodzonych ściągam biedę, | C F C C7 |
| Wszelkie zbiorowe pojednanie | F B F B |
| Obracam w „jedność – minus Jeden”. | F B F C0 |
| | | Ani nie bronię się pogardą, | G C |
| Ani nie brudzę się popiołem, | E F |
| Lecz będę żył i umrę – hardo, | C0 C E F |
| Chcąc nie chcąc – z podniesionym czołem. | F G C |
| | | Jeżeli hardzi Stwórcę brzydzą – |
| Niech mi odmówi odkupienia. |
| Choć chyba mnie zrozumie, widząc, |
| Że też samotnie trwa w przestrzeniach. |
| | | Bo czym są moje grzechy małe, |
| Gdy On pokornych ma miliony. |
| Rzadko mu głowę zawracałem |
| I tylko – w imię odtrąconych. |
| | | |
Performer
: Zgórmysyny
| Jeszcze księżyc na dobre nie poszedł spać, uśmiech gwiazd nie zniknął z nieba | A A7+ |
| A ciągle snują się po morzu cienie... | A7 D7+ |
| Tych, co przed laty w morze wyszli, by pracą złożyć hołd | D A fis |
| Tafli, na której z uśmiechem odbity obraz zmęczonych rąk. | h E |
| | | Widać jak krople potu lekko na fali drżą |
| Wytchnienia szukając w tańcu z wiatrem, co w żagle duszę tchnął |
| Zmęczone powieki portów wspomnienie zabierze tam |
| Gdzie syren śpiew kołysze do białego dnia. |
| | | Neptunie, przytul do snu tych, co na zawsze będą pływać już | A fis cis D |
| Ukołysz w rytmie fal bijących o stromy brzeg | A fis h E |
| A pod poduszkę włóż spokój wędrujących dusz | A fis cis D |
| Niech czują dzisiaj co ja, by jutro znów płynąć w dal. | A fis h E A |
| | | Zapisane wśród obłoków, co korabiem płyną w dal |
| Są sekrety, które wiatr osłania, zakochany w szumie fal |
| Morski prąd je lekko nosi, z nowych dni układa rym |
| W inwokacji wznosi modły, by nie zginął dzisiaj nikt |
| | | Prawdy z głębin oceanów pozostaną gdzieś na dnie |
| Morskich wód spienionych fale niech przypominają, że |
| Tajemnice śpią we wrakach, choć czasami budzą się |
| Snując się po morskich szlakach nucą cicho pieśń. |
| | | Neptunie, przytul do snu tych, co na zawsze będą pływać już |
| Ukołysz w rytmie fal bijących o stromy brzeg |
| A pod poduszkę włóż spokój wędrujących dusz |
| Niech czują dzisiaj co ja, by jutro znów płynąć w dal. |
| | | |
Lyrics
: George Brassens
Translation
: Filip Łobodziński
| W naszej wsi bezbronnego kotka znalazła w trawie raz Margot | A A7 D |
| A że sama była sierotką, wzięła go | h fis E A |
| Był malutki jeszcze, więc chciała jakąś poduszkę zdobyć mu | A7 D |
| A jedyną, jaką znalazła, był jej biust | h E A D |
| Kotek wziął ją za swoją mamę i ssać zaczął dzielną Margot | h fis h fis |
| Ona zaś ze wzruszenia nagle straciła głos | h fis h fis |
| Syn sołtysa właśnie przechodził, ujrzał rzadki obrazek ten | h fis h fis |
| I poleciał z nowiną do wsi – a na drugi dzień | h fis E A |
| | | Gdy Margot stanik swój rozpinała | A A7 D D6 D |
| By miał kotek, biedactwo, co ssać | D Dzm7 D |
| Biegła nas, biegła nas cała zgraja | D H E A |
| By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć | D |
| By popa-pa-pa-pa-pa-pa | B |
| A niewinna Margot przypuszczała |
| Że do kotka, co z jej piersi ssał |
| Biegła nas, biegła nas cała zgraja |
| By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć |
| By popa-pa-pa-pa-pa-pa |
| | | Nauczyciel lekcje porzucił, kowal podkowy, pole kmieć |
| I pognali prędko na skróty na tę wieść |
| Nasz listonosz, taki uczciwy, na tę wieść listy ciepnął w mig |
| Których czytać i tak w tej chwili nie chciał nikt |
| Na tę wieść, zaufawszy Bogu, że odpuści im grzeszną myśl |
| Ministranci w lot dali nogę w środku mszy |
| Nawet gliniarz, postrach ludności, tak z natury tępy jak słup |
| Stał opodal oszołomiony sceną jak ze snu |
| | | Gdy Margot stanik swój rozpinała |
| By miał kotek, biedactwo, co ssać |
| Biegła nas, biegła nas cała zgraja |
| By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć |
| By popa-pa-pa-pa-pa-pa |
| A niewinna Margot przypuszczała |
| Że do kotka, co z jej piersi ssał |
| Biegła nas, biegła nas cała zgraja |
| By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć |
| By popa-pa-pa-pa-pa-pa |
| | | Ale w pozostałych niewiastach – wszak każdej zwiał i gach, i mąż |
| Powolutku jęła narastać dzika złość |
| Wreszcie przyszedł do wsi dzień gniewu, każda chwyciła tęgi kij |
| I zatłukły biedne maleństwo z żądzy krwi |
| A Margot po roku lamentów by się pocieszyć, wzięła ślub |
| I już tylko się mąż z jej wdzięków cieszyć mógł |
| Z czasem o tym pozapominano, oprócz starców już mało kto |
| Mówi dzieciom dziś na dobranoc o dzielnej Margot |
| | | Gdy Margot stanik swój rozpinała |
| By miał kotek, biedactwo, co ssać |
| Biegła nas, biegła nas cała zgraja |
| By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć |
| By popa-pa-pa-pa-pa-pa |
| A niewinna Margot przypuszczała |
| Że do kotka, co z jej piersi ssał |
| Biegła nas, biegła nas cała zgraja |
| By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć |
| By popa-pa-pa-pa-pa-pa |
| | | |
| | | | Gdy dzień na kacu po pijanej nocy | A F A Fis |
| W mleczku buzię moczysz | h E |
| Znowu świt nas mgłą zaskoczył | A h7 cis7 E7 |
| I już nie wiesz sam, doprawdy wielki pech | A F A Fis |
| Jak masz przeżyć nowy dzień | h E A A |
| | | Wczoraj przyjaciół ze trzech | A B0 h7 h7 |
| Po dnie kieliszka spacer długi | E F E7 E7 |
| Skąd w lecie wziął się ten śnieg | A B0 h7 h7 |
| Skąd białe myszki, w ciszy fugi | H7 H7 E7 E7 |
| | | Gdy dzień na kacu po pijanej nocy |
| W mleczku buzię moczysz |
| Znowu świt nas mgłą zaskoczył |
| I już nie wiesz sam, doprawdy wielki pech |
| Jak masz przeżyć nowy dzień |
| | | Nałogi rzuciłeś już |
| Plecak na plecy - pociąg czeka |
| Skąd miałeś wiedzieć, że ten |
| Pociąg do wódki za Tobą jechał |
| | | Gdy dzień na kacu po pijanej nocy |
| W mleczku buzię moczysz |
| Znowu świt nas mgłą zaskoczył |
| I już nie wiesz sam, doprawdy wielki pech |
| Jak masz przeżyć nowy dzień |
| | | Ptaszek idiota Ci znów |
| W drewnianej głowie się telepie |
| Któż Cię zapewni, no któż |
| Że nie jest źle, że będzie lepiej |
| | | Gdy dzień na kacu po pijanej nocy |
| W mleczku buzię moczysz |
| Znowu świt nas mgłą zaskoczył |
| I już nie wiesz sam, doprawdy wielki pech |
| Jak masz przeżyć nowy dzień |
| | | |
Lyrics
: Jacek Kaczmarski
| To moja droga z piekła do piekła | e |
| W dół na złamanie karku gnam! | e |
| Nikt mnie nie trzyma, nikt nie prześwietla | e |
| Nie zrywa mostów, nie stawia bram! | e |
| | | Po grani! Po grani! | a e |
| Nad przepaścią bez łańcuchów, bez wahania! | a C G |
| Tu na trzeźwo diabli wezmą | a e |
| Zdradzi mnie rozsądek – drań | H C |
| W wilczy dół wspomnienia zmienią | C |
| Ostrą grań! | a C H |
| | | Po grani! Po grani! Po grani! | a a e |
| Tu mi drogi nie zastąpią pokonani! | a C G |
| Tylko łapią mnie za nogi, | a e H |
| Krzyczą - nie idź! Krzyczą - stań! | H C |
| Ci, co w pół stanęli drogi | C |
| I zębami, pazurami kruszą grań! | a C H e |
| | | To moja droga z piekła do piekła | e |
| W przepaść na łeb na szyję skok! | e |
| "Boskiej Komedii" nowy przekład | e |
| I w pierwszy krąg piekła mój pierwszy krok! | e |
| | | Tu do mnie! Tu do mnie! | a e |
| Ruda chwyta mnie dziewczyna swymi dłońmi | a C G |
| I do końskiej grzywy wiąże | a e |
| Szarpię grzywę - rumak rży! | H C |
| Ona - co ci jest mój książę? - | C |
| Szepce mi... | a C H |
| | | Do piekła! Do piekła! Do piekła! | a a e |
| Nie mam czasu na przejażdżki wiedźmo wściekła! | a C G |
| - Nie wiesz ty co cię tam czeka - | a e H |
| Mówi sine tocząc łzy | H C |
| - Piekło też jest dla człowieka! | C |
| Nie strasz, nie kuś i odchodząc zabierz sny! | a C H e |
| | | To moja droga z piekła do piekła | e |
| Wokół postaci bladych tłok | e |
| Koń mnie nad nimi unosi z lekka | e |
| I w drugi krąg kieruje krok! | e |
| | | Zesłani! Zesłani! | a e |
| Naznaczeni, potępieni i sprzedani! | a C G |
| Co robicie w piekła sztolniach | a e |
| Brodząc w błocie, depcząc lód! | H C |
| Czy śmierć daje ludzi wolnych | C |
| Znów pod knut!? | a C H |
| | | - To nie tak! To nie tak! To nie tak! | a a e |
| Nie użalaj się nad nami - tyś poeta! | a C G |
| Myśmy raju znieść nie mogli | a e H |
| Tu nasz żywioł, tu nasz dom! | H C |
| Tu nie wejdą ludzie podli | C |
| Tutaj żaden nas nie zdziesiątkuje grom! | a C H e |
| | | - Pani bagien, mokradeł i śnieżnych pól, | e a |
| Rozpal w łaźni kamienie na biel! | H e |
| Z ciał rozgrzanych niech się wytopi ból | e a |
| Tatuaże weźmiemy na cel! | H e |
| Bo na sercu, po lewej, tam Stalin drży, | e a |
| Pot zalewa mu oczy i wąs! | H e |
| Jego profil specjalnie tam kłuli my | e a |
| Żeby słyszał jak serca się rwą! | H e |
| | | To moja droga z piekła do piekła | e |
| Lampy naftowe wabią wzrok | e |
| Podmiejska chata, mała izdebka | e |
| I w trzeci krąg kieruję krok: | e |
| | | - Wchodź śmiało! Wchodź śmiało! | a e |
| Nie wiem jak ci trafić tutaj się udało! | a C G |
| Ot jak raz samowar kipi, | a e |
| Pij herbatę Synu, pij! | H C |
| Samogonu z nami wypij! | C |
| Zdrowy żyj! | a C H |
| | | Nam znośnie! Nam znośnie! Nam znośnie! | a a e |
| Tak żyjemy niewidocznie i bezgłośnie! | a C G |
| Pożyjemy i pomrzemy | a e H |
| Nie usłyszy o nas świat | H C |
| A po śmierci wypijemy | C |
| Za przeżytych w dobrej wierze parę lat! | a C H e |
| | | To moja droga z piekła do piekła | e |
| Miasto a w Mieście przy bloku blok | e |
| Wciągam powietrze i chwiejny z lekka | e |
| Już w czwarty krąg kieruję krok! | e |
| | | Do cyrku! Do cyrku! Do kina! | a e |
| Telewizor włączyć - bajka się zaczyna! | a C G |
| Mama w sklepie, tata w barze | a e |
| Syn z pepeszy tnie aż gra! | H C |
| Na pionierskiej chuście marzeń | C |
| Gwiazdę ma! | a C H |
| | | Na mecze! Na mecze! Na wiece! | a a e |
| Swoje znać, nie rzucać w oczy się bezpiece! | a C G |
| Sąsiad - owszem, wypić można | a e H |
| Lecz to sąsiad, brat - to brat. | H C |
| Jak świat światem do ostrożnych | C |
| Zwykł należeć i uśmiechać się ten świat! | a C H e |
| | | To moja droga z piekła do piekła | e |
| Na scenie Hamlet, skłuty bok | e |
| Z którego właśnie krew wyciekła - | e |
| To w piąty krąg kolejny krok! | e |
| | | O Matko! O Matko! | a e |
| Jakże mogłaś jemu sprzedać się tak łatwo! | a C G |
| Wszak on męża twego zabił | a e |
| Zgładzi mnie, splugawi tron | H C |
| Zniszczy Danię, lud ograbi | C |
| Bijcie w dzwon! | a C H |
| | | Na trwogę! Na trwogę! Na trwogę! | a a e |
| Nie wybieraj między żądzą swą a Bogiem! | a C G |
| Póki czas naprawić błędy | a e H |
| Matko, nie rób tego - stój! | H C |
| Cenzor z dziewiątego rzędu: | C |
| - Nie, w tej formie to nie może wcale pójść! | a C H e |
| | | To moja droga z piekła do piekła | e |
| Wódka i piwo, koniak, grog, | e |
| Najlepszych z nas ostatnia Mekka | e |
| I w szósty krąg kolejny krok! | e |
| | | Na górze! Na górze! Na górze! | a e |
| Chciałoby się żyć najpełniej i najdłużej! | a C G |
| O to warto się postarać! | a e |
| To jest nałóg, zrozum to! | H C |
| Tam się żyje jak za cara! | C |
| I ot co! | a C H |
| | | Na dole, na dole, na dole | a a e |
| Szklanka wódki i razowy chleb na stole! | a C G |
| I my wszyscy tam - i tutaj | a e H |
| Tłum rozdartych dusz na pół, | H C |
| Po huśtawce mdłość i smutek | C |
| Choćbyś nawet co dzień walił głową w stół! | a C H e |
| | | To moja droga z piekła do piekła | e |
| Z wolna zapada nade mną mrok | e |
| Więc biesów szpaler szlak mi oświetla | e |
| Bo w siódmy krąg kieruję krok! | e |
| | | Tam milczą i siedzą | a e |
| I na moją twarz nie spojrzą - wszystko wiedzą | a C G |
| Siedzą, ale nie gadają | a e |
| Mętny wzrok spod powiek lśni | H C |
| Żują coś, bo im wypadły | C |
| Dawno kły! | a C H |
| | | Więc stoję! Więc stoję! Więc stoję! | a a e |
| A przed nimi leży w teczce życie moje! | a C |
| Nie czytają, nie pytają - | a e H |
| Milczą, siedzą - kaszle ktoś, | H C |
| A za oknem werble grają - | C |
| Znów parada, święto albo jeszcze coś... | a C H e |
| | | I pojąłem co chcą ze mną zrobić tu | e a |
| I za gardło porywa mnie strach! | H e |
| Koń mój zniknął a wy siedmiu kręgów tłum | e a |
| Macie w uszach i w oczach piach! | H e |
| Po mnie nikt nie wyciągnie okrutnych rąk | e a |
| Mnie nie będą katować i strzyc! | H e |
| Dla mnie mają tu jeszcze ósmy krąg! | e a |
| Ósmy krąg, w którym nie ma już nic. | H e |
| | | Pamiętajcie wy o mnie co sił! Co sił! | e a |
| Choć przemknąłem przed wami jak cień! | H e |
| Palcie w łaźni, aż kamień się zmieni w pył - | e a |
| Przecież wrócę, gdy zacznie się dzień! | H e |
| | | |
Lyrics
: Kuba Sienkiewicz
Performer
: Elektryczne Gitary
| Juz miale wstac i podejsc do klawiszy | a D a D |
| Juz sie oparlem o porecz fotela | F C d E |
| Siedzialem dosc dlugo i jadlem czeresnie |
| W moim pokoju rownym jak cela |
| Juz mialem wstac i podejsc do pianina | F C F C |
| Gdy nagle widze szesc glowek Lenina | F C E |
| | | Glowy Lenina znad pianina | a G F G |
| Glowy Lenina znad pianina |
| Glowy Lenina znad pianina |
| Znad pianina | d E a |
| | | Mrowki rozlazly sie z kart partytury |
| Nie zostawiwszy na nich zadnej nuty |
| Nie moglem juz patrec na to robactwo |
| Zniecierpliwiony wlozylem buty |
| Juz mialem wsac i podejsc do pianina |
| Gdy nagle widze szesc glowek Lenina |
| | | Glowy Lenina znad pianina |
| Glowy Lenina znad pianina |
| Glowy Lenina znad pianina |
| Znad pianina |
| | | Szuflady z bioder, trawa spod pachy |
| Sflaczaly zegar suszy sie na oknie |
| Jajko sadzone zwisa nad pustynia |
| Pianino cieknie, podloga moknie |
| Juz mialem wsac, bo trudno to wytrzymac |
| Gdy nagle widze szesc glowek Lenina |
| | | Glowy Lenina znad pianina |
| Glowy Lenina znad pianina |
| Glowy Lenina znad pianina |
| Znad pianina |
| | | |
Lyrics
: Mirosław Łebkowski, Stanisław Werner
Music
: R. Sielicki
| We wszystkich portach znali go, | d A7 |
| Przezwisko miał - Kulawy Joe, | d A7 |
| A był to przecież chłop na schwał | d g |
| I zdrowe obie nogi miał. | C F A7 |
| Bo to jest zaszczyt dla korsarza, | g |
| Gdy samo imię już przeraża. | d A7 |
| We wszystkich portach znali go, | d g |
| Przezwisko miał, przezwisko miał, przezwisko miał - | A7 |
| - Kulawy Joe. | A7 d |
| | | Na jednej łajbie pływał z nim |
| Serdeczny kamrat - Ślepy Jim. |
| A, że niezgorsze oczy miał, |
| Z cholernym szczęściem w karty grał. |
| Bo to jest profit dla korsarza, |
| Gdy samo imię już przeraża. |
| Więc pływał Joe, a razem z nim |
| Serdeczny druh, serdeczny druh, serdeczny druh - |
| - Ten Ślepy Jim.- |
| | | A trzeci to był Głuchy John, |
| Do tamtych dwóch pasował on, |
| Bo choć miał przytępiony słuch, |
| To słyszał każdy szept za dwóch. |
| I żyli zgodnie przyjaciele, |
| A każdy z małą skazą w ciele. |
| Kulawy Joe i Ślepy Jim, |
| Za nimi John, za nimi John, za nimi John - |
| - Szedł niby w dym. |
| | | W tawernie raz Jan suszył dzban, |
| A ściślej mówiąc - Grzeczny Jan. |
| Wtem wchodzi Joe i John, i Jim - |
| Do gustu Jan nie przypadł im. |
| Bo to jest hańba dla korsarza, |
| Marynarz o tak grzecznej twarzy. |
| Więc zaklął Joe i Jim, i John, |
| A każdy z nich, a każdy z nich, a każdy z nich - |
| - Na inny ton. |
| | | I mówią - "Tyś jest Grzeczny Jan, |
| To może z nami pójdziesz w tan?" |
| Więc Grzeczny Jan z uśmiechem wstał |
| I sfatygował kilka ciał. |
| Wynieśli Jima, Joe i Johna - |
| Dziś prawdę mówią ich imiona. |
| A Grzeczny Jan, że grzeczny był, |
| Spokojnie gin, spokojnie gin, spokojnie gin - |
| - Ze szklanki pił. |
| | | Ten Grzeczny Jan, ten Grzeczny Jan. | A7 d A7 d |
| | | |
Performer
: Green Day
| Hear the sound of the falling rain | e C G D |
| Coming down like an Armageddon flame (Hey!) | e C G H e |
| The shame, the ones who died without a name | C G D H |
| Hear the dogs howling out of key |
| To a hymn called 'Faith and Misery' (Hey!) |
| And bleed, the company lost the war today |
| | | I beg to dream and differ from the hollow lies | e C G D |
| This is the dawning of the rest of our lives | e C G H |
| On holiday | e C G D |
| | | Hear the drum pounding out of time |
| Another protestor has crossed the line (Hey!) |
| To find, the money's on the other side |
| Can I get another Amen? (Amen!) |
| There's a flag wrapped around a score of men (Hey!) |
| A gag, A plastic bag on a monument |
| | | I beg to dream and differ from the hollow lies |
| This is the dawning of the rest of our lives |
| On holiday |
| | | 'The representative from California has the floor' | |
| Zieg Heil to the president gasman | |
| Bombs away is your punishment | |
| Pulverize the Eiffel towers | |
| Who criticize your government | |
| Bang bang goes the broken glass and | |
| kill all the fags that don't agree | |
| Trials by fire, setting fire | |
| Is not a way that's meant for me | |
| Just cause, just cause, because we're outlaws yeah! | |
| | | I beg to dream and differ from the hollow lies |
| This is the dawning of the rest of our lives |
| I beg to dream and differ from the hollow lies |
| This is the dawning of the rest of our lives |
| | | This is our lives on holiday | e C G D |
| | | |
Performer
: Przemysław Gintrowski
| Nie jestem piękny, a przyciągam wzrok, | A h A E |
| Cieszy mnie wstręt w tworzących mnie spojrzeniach; | A h A E |
| Sprytu nauczył mnie ułomny krok, | h E A |
| Co krok normalny w powód wstydu zmienia. | D E fis |
| | | Wiem, że nawiedzam przyzwoite sny; |
| Bóg mnie spartaczył, jam wyrzut sumienia; |
| Dlatego wpełzam w dostojne zgromadzenia, |
| Gdzie racją bytu jest bezkarne - my! |
| | | A ja na złość im - nie należę | h fis |
| I tak beze mnie - o mnie - gra. | cis fis |
| Jednego nikt mi nie odbierze: | h fis |
| Ja jestem ja, ja, ja. | cis fis fis |
| | | W karczmie tak siadam, by mnie widzieć mógł |
| Każdy obżartuch najzdrowszy i pijak; |
| To, co mi Bóg dał zamiast zwykłych nóg |
| Wokół półmiska bezwstydnie owijam. |
| | | Tym co mam w miejsce rąk, odpędzam psy |
| Węszące łatwy łup w chromego strawie |
| I traci nastrój biesiadników gawiedź, |
| Co śpiewa przy mnie swoje śmieszne - my! |
| | | Bo ja na złość im - nie należę |
| I tak beze mnie - o mnie - gra. |
| Jednego nikt mi nie odbierze: |
| Ja jestem ja, ja, ja. |
| | | W farze na najświetlistszą włażę z ław |
| Gdzie przed ołtarzem tęcza lśni z witraży, |
| By, kiedy wierni proszą - Boże zbaw! - |
| Móc mu pokazać, co z mej zrobił twarzy. |
| | | Więc patrzą na mnie, chociaż kapłan grzmi |
| Żeśmy jedynie niepoprawnym stadem, |
| Bom namacalnym przecież jest przykładem, |
| Że jest nieprawdą ich chóralne - my! |
| | | Bo ja na złość im - nie należę |
| I tak beze mnie - o mnie - gra. |
| Jednego nikt mi nie odbierze: |
| Ja jestem ja, ja, ja. |
| | | Nie jestem sam. Odmiennych nas jest w bród! |
| Wciąż otorbionych wstrętem i respektem. |
| Bóg dał z kalectwem pokusę nam - i głód, |
| By się związać w pokręconych sektę. |
| | | Partia Potworków! Rząd zatrutej krwi! |
| Ach, cóż za ulga - unormalnić skazy! |
| Nakaz szacunku, a nie gest odrazy, |
| Wystarczy - ja! ja! ja! - zmienić w - my!! |
| | | Nie, nie chcę wpływać i należeć! |
| I tak beze mnie - o mnie - gra. |
| Jednego nikt mi nie odbierze: |
| Ja jestem Ja! Ja! Ja! |
| | | |
Lyrics
: Jacek Kaczmarski
| Jak nowa – rezydencja carów, służba swe obowiązki zna. | D G D D A D |
| Precz wysiedlono stąd Tatarów, gdzie na świat wyrok zapaść ma. |
| Okna już widzą, słyszą ściany, jak kaszle nad cygarem Lew. |
| Jak skrzypi wózek popychany z kalekim Demokratą w tle. |
| Lecz nikt nie widzi i nie słyszy. | e Fis h |
| Co robi Góral w krymską noc. | G D A D |
| Gdy gestem w wiernych towarzyszy. |
| Wpaja swą legendarną moc. |
| | | Nie miejcie żalu do Stalina, nie on się za tym wszystkim krył. | d C d C |
| Przecież to nie jest jego wina, że Roosevelt w Jałcie nie miał sił. |
| Gdy się triumwirat wspólnie brał za świata historyczne kształty. |
| Wiadomo, kto Cezara grał. |
| I tak rozumieć trzeba Jałtę! | D A D |
| | | W resztce cygara mdłym ogniku pływała Lwa Albionu twarz. |
| Nie rozmawiajmy o Bałtyku – po co w Europie tyle państw? |
| Polacy? Chodzi tylko o to, żeby gdzieś w końcu mogli żyć. |
| Z tą Polską zawsze są kłopoty, kaleka troszczy się i drży. |
| Lecz uspokaja ich gospodarz. |
| Pożółkły dłonią głaszcze wąs. |
| Mój kraj pomocną dłoń im poda. |
| Potem niech rządzą się jak chcą. |
| | | Nie miejcie żalu do Churchilla, nie on wszak za tym wszystkim stał. |
| Wszak po to tylko był triumwirat, by Stalin dostał to, co chciał. |
| Komu zależy na pokoju ten zawsze cofnie się przed gwałtem. |
| Wygra, kto się nie boi wojen. |
| I tak rozumieć trzeba Jałtę! |
| | | Ściana pałacu słuch napina, gdy do Kaleki mówi Lew. |
| Ja wierzę w szczerość słów Stalina – dba chyba o radziecką krew. |
| I potakuje mu kaleka, niezłomny demokracji stróż. |
| Stalin to ktoś na miarę wieku, oto mąż stanu oto wódz! |
| Bo sojusz wielkich to nie zmowa. |
| To przyszłość świata, wolność, ład. |
| Przy nim i słaby się uchowa. |
| I swoją część otrzyma... – strat! |
| | | Nie miejcie, więc żalu do Roosevelta, pomyślcie ile musiał znieść. |
| Fajka, dym cygar i butelka, Churchill, co miał sojusze gdzieś. |
| Wszakże radziły trzy imperia nad granicami, co zatarte! |
| W szczegółach zaś już siedział Beria. |
| I tak rozumieć trzeba Jałtę! |
| | | Więc delegacje odleciały, ucichł na Krymie carski gród. |
| Gdy na zachodzie działa grzmiały, transporty ludzi szły na wschód. |
| Świat wolny święcił potem tryumf, opustoszały nagle fronty. |
| W kwiatach już prezydenta grób, a tam transporty i transporty. |
| Czerwony świt się z nocy budzi. |
| Z woli wyborców odszedł Churchill. |
| A tam transporty żywych ludzi. |
| A tam obozy długiej śmierci. |
| | | Nie miejcie, więc do Trójcy żalu, wyrok historii za nią stał. |
| Opracowany w każdym calu – każdy z nich chronił, co już miał. |
| Mógł mylić się zwiedziony chwilą – nie był Polakiem ani Bałtem! |
| Tylko ofiary się nie mylą. |
| I tak rozumieć trzeba Jałtę! |
| | | Tylko ofiary się nie mylą. |
| I tak rozumieć trzeba Jałtę! |
| | | |
Lyrics
: Andrzej Koczewski
Music
: Andrzej Koczewski
| Z brzękiem ostróg wjechałem do miasta | e D e D |
| Pod jesień było, czas złotych liści nastał | e D G |
| W kieszeni worek srebra, czas do domu | a G D e |
| Wtem za plecami woła głos | D D D e |
| | | Usiądź razem ze mną, spróbuj mego wina | e G D G |
| Z czereśni, wiśni, resztek lata, choć jesień się zaczyna | a G D C |
| Tyle tej jesieni jeszcze jest przed nami | e G D G |
| Zdążysz wrócić do domu, nim noc zawita nad drogami | a G D C |
| | e D e D |
| | | Słońce stało w zenicie, bił południowy żar |
| A w gardle kurz przebytych dróg |
| Co tam - spocznę chwilę, przecież nie zaszkodzi |
| Do przejścia niedaleką drogę jeszcze mam |
| A ona kusi | D e |
| | | Usiądź razem ze mną, spróbuj mego wina |
| Z czereśni, wiśni, resztek lata, choć jesień się zaczyna |
| Tyle tej jesieni jeszcze jest przed nami |
| Zdążysz wrócić do domu, nim noc zawita nad drogami |
| |
| | | Zbudziłem się w czerwieniach zachodu |
| Pod starą karczmą, co rynek zamyka |
| Zabrała moje srebro, duszę i ostrogi |
| Zostało pragnienie i tępy głowy ból |
| I pamięć jej słów |
| | | Usiądź razem ze mną, spróbuj mego wina |
| Z czereśni, wiśni, resztek lata, choć jesień się zaczyna |
| Tyle tej jesieni jeszcze jest przed nami |
| Zdążysz wrócić do domu, nim noc zawita nad drogami |
| |
| | | |
Lyrics
: George Brassens
Translation
: Jarosław Gugała
| Nigdy w życiu mym nie umiałem zdjąć | h e6 |
| Czapki przed nikim | G Fis h G Fis |
| A teraz na twarz, na kolana ryms |
| Przed jej bucikiem |
| Byłem wściekłym psem, ona uczy mnie |
| Jak jeść z jej rączki |
| Miałem wilcze kły, zamieniłem je |
| Na mleczne ząbki |
| | | Jestem mały miś, własność lali tej | h Cis Fis |
| Co palec ssie, kiedy zasypia | h A D Fis |
| Jestem mały miś, własność lali tej |
| Co mamy chce, gdy jej dotykam |
| | | Byłem twardy drań, ona sprawia, że |
| Jak z makiem kluska |
| Smaczny, słodki i ciepluteńki wciąż |
| Wpadam w jej usta |
| Mleczne ząbki ma, kiedy śmieje się |
| I kiedy śpiewa |
| Lecz ma wilcze kły, gdy jest na mnie zła |
| Kiedy się gniewa |
| | | Jestem mały miś, własność lali tej |
| Co palec ssie, kiedy zasypia |
| Jestem mały miś, własność lali tej |
| Co mamy chce, gdy jej dotykam |
| | | Siedzę w kącie mym i cichutko łkam |
| Pod jej pantoflem |
| Kiedy wścieka się, choć powodów brak |
| Bo jest zazdrosna |
| Pewien śliczny kwiat wydał mi się raz |
| Ładniejszy od niej |
| Pewien śliczny kwiat zginąć musiał więc |
| Pod jej pantoflem |
| | | Jestem mały miś, własność lali tej |
| Co palec ssie, kiedy zasypia |
| Jestem mały miś, własność lali tej |
| Co mamy chce, gdy jej dotykam |
| | | Wszyscy mędrcy wciąż wykrzykują mi |
| Że w jej ramionach |
| Gdy skrzyżują się, gdy oplotą mnie |
| Niechybnie skonam |
| Może będzie tak, może będzie siak |
| Ale dość krzyków |
| Jeśli zginąć mam, jeśli wisieć mam |
| To na jej krzyżu |
| | | Jestem mały miś, własność lali tej |
| Co palec ssie, kiedy zasypia |
| Jestem mały miś, własność lali tej |
| Co mamy chce, gdy jej dotykam |
| | | |
Lyrics
: Wojciech Młynarski
Performer
: Wojciech Młynarski
| Przez kolejne grudnie, maje | cis |
| Człowiek goni jak szalony | Gis7 |
| A za nami pozostaje | fis |
| Sto okazji przegapionych | Gis7 |
| | | Ktoś wytyka nam co chwilę | E |
| W mróz czy w upał, w zimie, w lecie | H7 |
| Szans nie dostrzeżonych tyle | cis |
| I ktoś rację ma, lecz przecież | A Gis7 |
| | | Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy | cis A |
| Jeszcze któregoś rana odbijemy się od ściany | H7 E Gis7 |
| Jeszcze wiosenne deszcze obudzą ruń zieloną | cis A |
| Jeszcze zimowe śmiecie na ogniskach wiosny spłoną | H7 E Gis7 |
| | | Jeszcze w zielone gramy, jeszcze wzrok nam się pali | cis A |
| Jeszcze się nam pokłonią ci, co palcem wygrażali | H7 E Gis7 |
| My możemy być w kłopocie, ale na rozpaczy dnie | cis A |
| Jeszcze nie, długo nie | Gis7 A7 |
| | | Więc nie martwmy się, bo w końcu |
| Nie nam jednym się nie klei |
| Ważne, by choć raz w miesiącu |
| Mieć dyktando u nadziei |
| | | Żeby w serca kajeciku |
| Po literkach zanotować |
| I powtarzać sobie cicho |
| Takie prościuteńkie słowa |
| | | Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy |
| Jeszcze się spełnią nasze piękne dni, marzenia plany |
| Tylko nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom |
| Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją |
| | | Jeszcze w zielone gramy, choć skroń niejedna siwa |
| Jeszcze sól będzie mądra a oliwa sprawiedliwa |
| Różne drogi nas prowadzą, lecz ta, która w przepaść rwie |
| Jeszcze nie, długo nie |
| | | Jeszcze w zielone gramy, chęć życia nam nie zbrzydła |
| Jeszcze na strychu każdy klei połamane skrzydła |
| I myśli sobie Ikar co nie raz już w dół runął |
| Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął |
| | | Jeszcze w zielone gramy, choć życie nam doskwiera |
| Gramy w nim swoje role naturszczycy bez suflera |
| W najróżniejszych sztukach gramy, lecz w tej, co się skończy źle |
| Jeszcze nie, długo nie! |
| | | |
Lyrics
: Jacek Kaczmarski
Performer
: Jacek Kaczmarski
| W karczmie z widokiem na Golgotę | a B |
| Możesz się dzisiaj napić z łotrem | a |
| Leje się wino krwawe, złote | B |
| Stoły i pyski świecą mokre | a |
| Ten ścisk to zysk dla gospodarza | E a |
| Wieść się po mieście szerzy chyża | E a |
| Że można ujrzeć tu zbrodniarza | B E |
| Co właśnie wyłgał się od krzyża | B E E7 |
| | | Żyjemy! Dobra nasza! | a G |
| Co z życia chcesz - za życia bierz! | B a |
| Pijmy za Barabasza! | a G |
| Barabasz pije też | B E a |
| | | Pije, lecz mowy nie odzyskał |
| Jeszcze nie pojął, że ocalał |
| Dłoń, która kubek wina ściska |
| Jakby ściskała łeb bratnala |
| Stopy pod stołem plącze w tańcu |
| Szaleńca, co o drogę pyta |
| Każda z nich stopą jest skazańca |
| A wolna, żywa, nieprzebita |
| | | Żyjemy! Dobra nasza! |
| Co z życia chcesz - za życia bierz! |
| Pijmy za Barabasza! |
| Barabasz pije też |
| | | Piją mieszczanie i żebracy |
| Zołdacy odstawili włócznie |
| I piją też po ciężkiej pracy |
| Bawi się całe miasto hucznie |
| Namiestnik dał dowody łaski |
| Bez łaski czymże byłby żywot |
| Toasty, śpiewy i oklaski |
| Jest na tym świecie sprawiedliwość! |
| | | Żyjemy! Dobra nasza! |
| Co z życia chcesz - za życia bierz! |
| Pijmy za Barabasza! |
| Barabasz pije też |
| | | Ryknął Barabasz śmiechem wreszcie |
| Ręce szeroko rozkrzyżował |
| I poszła nowa wieść po mieście |
| Żyje! Żartuje! Bestia zdrowa! |
| Słychać w pałacu, co się święci |
| Próżno się Piłat usnąć stara |
| Bezładnie tańczą mu w pamięci |
| Słowa: polityka, tłum i wiara |
| | | Żyjemy! Dobra nasza! |
| Co z życia chcesz - za życia bierz! |
| Pijmy za Barabasza! |
| Barabasz pije też |
| | | W karczmie z widokiem na Golgotę |
| Blask świtu po skorupach skacze |
| Gospodarz przegnał precz hołotę |
| I liczy zysk, Barabasz płacze |
| W karczmie z widokiem na Golgotę |
| Blask świtu po skorupach skacze |
| Gospodarz przegnał precz hołotę |
| I liczy zysk, Barabasz płacze |
| | | Żyjemy! Dobra nasza! |
| Co z życia chcesz - za życia bierz! |
| Pijmy za Barabasza! |
| Barabasz człowiek też |
| | | |
Lyrics
: Jacek Kaczmarski
Music
: Zbigniew Łapiński
Performer
: Jacek Kaczmarski, Zbigniew Łapiński
| Ile wściekłości trwoga w was zajadła | E H E E H E |
| Potrafi ciągle z ludzkiej dobyć mowy | E H E A E H E |
| A wszak Bastylia wcale nie upadła | E H E E H E |
| I nikt królewskiej nie zażądał głowy | E Gis cis A E H E |
| A wszak Bastylia wcale nie upadła | E H E E H E |
| I nikt królewskiej nie zażądał głowy | E Gis cis A E H E |
| | | Lud wszystko zna - jałmużnę post i chłostę |
| I w wasze oczy spojrzy bez zmrużenia |
| A nikt nie mierzy latarń ludzkim wzrostem |
| Na szafotach rosną krzyże przebaczenia |
| A nikt nie mierzy latarń ludzkim wzrostem |
| Na szafotach rosną krzyże przebaczenia |
| | | Lecz wy widzicie dół kopany w piachu |
| I sztandar który płynie ponad trony |
| Nienawiść dzieckiem śmiertelnego strachu |
| A czegóż mają bać się miliony? |
| Nienawiść dzieckiem śmiertelnego strachu |
| A czegóż mają bać się miliony? |
| | | Wszystko się według ich potoczy woli |
| Choć niejedno jeszcze może się wydarzyć |
| Póki co tańczmy w rytmie karmanioli |
| Nim mały kapral obwoła się Cesarzem! |
| Póki co tańczmy w rytmie karmanioli |
| Nim mały kapral obwoła się Cesarzem! |
| | | Dlatego chcecie stanąć wbrew ich woli |
| By czas odmierzać w spadających głowach |
| By w rozpędzone dźwięki karmanioli |
| Wszedł marsz przez Alpy armii Suworowa! |
| By w rozpędzone dźwięki karmanioli |
| Wszedł marsz przez Alpy armii Suworowa! |
| | | |
| Chłopaki muszą przepraszać dziewczyny, za czyny, | C G |
| w których nie ma grama ich winy, za to, że są z nimi | G D |
| w biedzie w dostatku, dostaną po ryju bukietem kwiatków. | B |
| I na nic laurki i restauracje, bilety do kina i inne atrakcje, | C G |
| te litry benzyny, gówno obchodzą dziewczyny. | D B |
| | | Ty chamie i egoisto, do dupy jest wszystko, | d F |
| a Ty nic nie potrafisz dla mnie zrobić, | C G |
| myślisz tylko o sobie, ja tu płaczę a Tobie |
| nawet nic się nie chce dla mnie zrobić. |
| | | Chłopaki dziewczyny chcą kochać wiecznie, |
| bo czują, że tak będzie w życiu bezpieczniej |
| i jak by nie było, dziewczynom będzie miło. |
| Chłopaki muszą leczyć dziewczyny z problemów, bez sensu i bez przyczyny, |
| a na końcu, na końcu sami są winni. |
| | | Ty chamie i egoisto, do dupy jest wszystko, |
| a Ty nic nie potrafisz dla mnie zrobić, |
| myślisz tylko o sobie, ja tu płaczę a Tobie |
| nawet nic się nie chce dla mnie zrobić. |
| | | Osz Ty chamie i egoisto, do dupy jest wszystko, |
| a Ty nic nie potrafisz dla mnie zrobić, |
| myślisz tylko o sobie, ja tu płaczę a Tobie |
| nawet nic się nie chce dla mnie zrobić. |
| | | Bo dobry chłopak ma być jak papier |
| przyjmować wszystko na klatę jak Klakier, |
| a słowa dziewczyny zamieniać w czyny i milczeć. |
| Powiedział ktoś kiedyś mądre zdanie, |
| że każdy dobry uczynek zostanie dwa razy ukarany. |
| | | Ty chamie i egoisto, do dupy jest wszystko, |
| a Ty nic nie potrafisz dla mnie zrobić. |
| | | |
Author
: Jacek Kaczmarski
| Dlaczego wszyscy ludzie mają zimne twarze? | e fis h |
| Dlaczego drążą w świetle ciemne korytarze? | e fis h |
| Dlaczego ciągle muszę biec nad samym skrajem? | h e |
| Dlaczego z mego głosu mało tak zostaje? | e Fis7 |
| | | Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy! | G h |
| A! Zatykam uszy swe! | G h |
| Smugi w powietrzu i mój bieg | G |
| Jak prądy niewidzialnych rzek | A |
| Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie! | e Fis |
| | | A! Zatykam uszy swe! | G h |
| Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie! | e fis h |
| | | Kim jest ten człowiek, który ciągle za mną idzie? | e fis h |
| Zamknięte oczy ma i wszystko nimi widzi! | e fis h |
| Wiem, że on wie, że ja się strasznie jego boję | h e |
| Wiem, że coś mówi, lecz zatkałam uszy swoje! | e Fis7 |
| | | Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy! | |
| A czy ktoś zrozumie to?! | |
| Nie kończy się ten straszny most | |
| I nic się nie tłumaczy wprost | |
| Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno! | |
| | | A! Czy ktoś zrozumie to?! | |
| Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno! | |
| | | Mówicie o mnie, że szalona, że szalona! | |
| Mówicie o mnie, ja to samo krzyczę o nas! | |
| I swoim krzykiem przez powietrze drążę drogę | |
| Po której wszyscy inni iść w milczeniu mogą... | |
| | | Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy! | |
| A! Ktoś chwyta, woła - stój! | |
| Lecz wiem, że już nadchodzi czas | |
| Gdy będzie musiał każdy z was | |
| Uznać ten krzyk, ten krzyk, ten krzyk z mych niemych ust | |
| | | |
| Wiślanym traktem do Kazimierza | a7 e |
| Każdej jesieni samotnie zmierzam | Fis H7 |
| Płócienny stragan dźwigam na plecach |
| Wspomnienia lata ludziom polecam |
| | | Renesansowy kufel jesieni |
| Małe miasteczko całkiem odmienił |
| Rozlał po rynku nalewkę piwną |
| Gorzką, wrześniową i mgliście dziwną |
| | | Otwieram stragan | a e |
| Sprzedaję wszystkim bukiet chmielu | E a |
| Gdy kufel krąży jak na weselu | D a |
| Z ręki do ręki wśród gości wielu | Fis H7 |
| | | Hej, piwa wznoście |
| Pękate i gliniane dzbany |
| Płacicie srebrnym dukatem księżyca |
| Wrzesień, Kazimierz, chmiel na ulicach |
| | | W spichrzach chroboczą srebrzyste myszy |
| Pęcznieją beczki w piwnicznej niszy |
| A na ratusza strzelistej wieży |
| Piwowar piwo warzy i mierzy |
| | | Topi się lato w cierpkim zapachu |
| W zielonej kadzi o gorzkim smaku |
| Tymczasem rojno z mroku podcieni |
| Wychodzą mieszczki w stroju jesieni |
| | | Otwieram stragan |
| Sprzedaję wszystkim bukiet chmielu |
| Gdy kufel krąży jak na weselu |
| Z ręki do ręki wśród gości wielu |
| | | Hej, piwa wznoście |
| Pękate i gliniane dzbany |
| Płacicie srebrnym dukatem księżyca |
| Wrzesień, Kazimierz, chmiel na ulicach |
| | | |
Performer
: Jacek Kaczmarski
| Galia est omnis divisa in partes tres | C G |
| Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani | d E |
| Tertiam qui ipsorunt lingua Celtae nostra Galii apelantur | a F |
| Ave Caesar morituri te salutant | F C G C |
| | | Nad Europą twardy krok legionów grzmi | C G |
| Nieunikniony wróży koniec republiki | d E |
| Gniją wzgórza galijskie w pomieszanej krwi | a F |
| A Juliusz Cezar pisze swoje pamiętniki | F C G C |
| | | Galia est omnis divisa in partes tres |
| Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani |
| Tertiam qui ipsorunt lingua Celtae nostra Galii apelantur |
| Ave Caesar morituri te salutant |
| | | Pozwól Cezarze gdy zdobędziemy cały świat |
| Gwałcić rabować sycić wszelkie pożądania |
| Proste prośby żołnierzy te same są od lat |
| A Juliusz Cezar milcząc zabaw nie zabrania |
| | | Galia est omnis divisa in partes tres |
| Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani |
| Tertiam qui ipsorunt lingua Celtae nostra Galii apelantur |
| Ave Caesar morituri te salutant |
| | | Cywilizuje podbite narody nowy ład |
| Rosną krzyże przy drogach od Renu do Nilu |
| Skargą, krzykiem i płaczem rozbrzmiewa cały świat |
| A Juliusz Cezar ćwiczy lapidarność stylu! |
| | | Galia est omnis divisa in partes tres |
| Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani |
| Tertiam qui ipsorunt lingua Celtae nostra Galii apelantur |
| Ave Caesar morituri te salutant |
| | | |
Performer
: Lej mi pół
Capo
: 3
| Piękna dziewczyna, nad przepięknym stawem | F C |
| Karmiła łabędzie upalnym latem | d B |
| Jej włosy na wietrze i piegi na słońcu |
| Sukienka w kolorze jabłoni |
| Spojrzała na mnie, gdy szedłem w jej stronę |
| Zakochała się we mnie, to był moment |
| Spytała się: czy też karmię zwierzęta |
| Usiądź ze mną na kocu i oglądaj ten pejzaż |
| | | Przecież ty głupia kurwo tu nie wolno karmić zwierząt |
| Przecież jest tabliczka, wszyscy o niej wiedzą |
| Ja dzwonię na policję oraz straż miejską |
| Ty głupia kurwo, nie dokarmiaj zwierząt |
| Spokojnie łabędzie, tej kurwy tu nie będzie |
| Spokojnie łabędzie, tej kurwy tu nie będzie |
| Spokojnie łabędzie, tej kurwy tu nie będzie |
| Spokojnie łabędzie! |
| | | | F C d B |
| |
| | | Bardzo Cię przepraszam mój drogi kolego |
| Lecz przepisy są niczym, gdy zwierzęta cierpią |
| Łabędzie chcą chleba, łabędzie chcą jeść |
| Ale nikt z urzędu im tego nie da |
| Bo ludzie myślą, że w Polsce jest bieda |
| I łabędziom nie wolno dawać chleba |
| A ja myślę inaczej i mam w tym podstawy |
| Chwyć mnie za rękę, omińmy ustawy |
| | | Przecież ty głupia kurwo tu nie wolno karmić zwierząt |
| Przecież jest tabliczka, wszyscy o niej wiedzą |
| Ja dzwonię na policję oraz straż miejską |
| Ty głupia kurwo, nie dokarmiaj zwierząt |
| Spokojnie łabędzie, tej kurwy tu nie będzie |
| Spokojnie łabędzie, tej kurwy tu nie będzie |
| Spokojnie łabędzie, tej kurwy tu nie będzie |
| Spokojnie łabędzie! |
| | | | | |
| |
| | | | | Łabędzie zachowują się w pewnym sensie jak ludzie, | F |
| lubią jeść chleb mimo że jest on dla nich szkodliwy, | C |
| Jeśli już zdecydujemy się na dokarmianie | d |
| podawajmy łabędziom ziarna kukurydzy lub pszenicy, | B |
| Ugotowane bez soli warzywa lub warzywa surowe | F |
| drobno pokrojone lub starte na tarce. | C |
| | d B |
| | | Raz, dwa, trzy, wszyscy! | B |
| | | Przecież ty głupia kurwo tu nie wolno karmić zwierząt |
| Przecież jest tabliczka, wszyscy o niej wiedzą |
| Ja dzwonię na policję oraz straż miejską |
| Ty głupia kurwo, nie dokarmiaj zwierząt |
| Spokojnie łabędzie, tej kurwy tu nie będzie |
| Spokojnie łabędzie, tej kurwy tu nie będzie |
| Spokojnie łabędzie, tej kurwy tu nie będzie |
| Spokojnie łabędzie! |
| | | |
Performer
: Zespół reprezentacyjny
| Noszę na dnie serca tę historię wciąż, | A7 D E7 A |
| która jak koszmarna zjawa dręczy duszę mą. |
| Włosy wszystkie pogubiłem, został jeden ząb, |
| lecz chyba zmorę tą do grobu będę musiał wziąć. |
| | | Oszalałem całkiem dla niej, gdy ujrzałem ją, | A D E7 A |
| moim stała się demonem i boginią mą. | A h E7 A |
| Chociaż skromna na niej suknia i choć boso szła, | fis h E7 A |
| wszystko wokół mi mówiło: "to jest właśnie ta". | fis h E7 A |
| Rzekłem do niej: "Tyś dziewczyno, jak Madonna jest" | fis Gis7 cis fis Gis7 cis |
| - niech mi Bóg wybaczy, choć skłamałem jej. | fis Gis7 cis fis H7 E |
| | | Czy wybaczy mi, czy nie, zresztą mam to gdzieś, | A h E7 A |
| łajdak jestem, i tak w piekle będę smażył się. | fis h E7 A |
| | | Gdy klęczała na nieszporach i modliła się, | |
| w usta ją pocałowałem (oraz jeszcze gdzieś). | |
| Rozkazała mi stanowczo, żebym puścił ją, | |
| sama jednak nie puszczała - baby takie są. | |
| Powiedziałem jej: "Dziewczyno, nie odpychaj mnie!" | |
| Dobry Boże, Ty wybaczyć wolę bożą chciej, | |
| Czy wybaczysz mi, czy nie ... | |
| | | Była taka niedostępna, ludzie wierzcie mi, | |
| lecz gdy w okno zastukałem, otworzyła drzwi, | |
| zakazanych pić owoców pozwoliła sok, | |
| choć szeptała: "Nie rób tego" - baby takie są. | |
| Poszarpałem jej suknię, gdy ją miałem zdjąć, | |
| niech mi dobry Bóg wybaczy, chciałem wspomóc ją. | |
| Czy wybaczysz mi, czy nie ... | |
| | | Głowę znów straciłem dla niej, gdym dowiedział się, | |
| że wbrew woli jej ten facet żenić z nią się chce. | |
| No i stało się, i teraz dwójkę dzieci ma, | |
| którym kilka razy dziennie musi cyca dać. | |
| Zresztą jeśli chodzi o to, więcej dzieci ma, | |
| niech mi dobry Bóg wybaczy - pierwszy jestem ja. | |
| Czy wybaczysz mi, czy nie ... | |
| | | |
Music
: Wojciech Warchoł
Lyrics
: Wojciech Warchoł
| Pamiętam, tylko tabun chmur się rozwinął | C G a e |
| I cichy wiatr wiejący ku połoninom | F C G F G |
| Jak kamień plecak twardy pod moją głową |
| I czyjaś postać, co okazała się tobą |
| | | Idę dołem a ty górą | C G |
| Jestem słońcem, ty wichurą | a e |
| Ogniem ja, wodą ty | F C |
| Śmiechem ja, ty ronisz łzy | G F G |
| | | Byłaś jak słońce w tę zimną noc |
| Jak wielkie szczęście, co zesłał mi los |
| Lecz nie na długo było cieszyć się nam |
| Te kłótnie bez sensu, skąd ja to znam |
| | | Idę dołem a ty górą |
| Jestem słońcem, ty wichurą |
| Ogniem ja, wodą ty |
| Śmiechem ja, ty ronisz łzy |
| | | I tłumaczyłem, jak naprawdę to jest |
| Że mam swój świat, a w nim setki tych swoich spraw |
| A moje gwiazdy to z daleka do mnie lśnią |
| Śmiechem i łzami witają mój bukowy dom |
| | | Idę dołem a ty górą |
| Jestem słońcem, ty wichurą |
| Ogniem ja, wodą ty |
| Śmiechem ja, ty ronisz łzy |
| | | I czas zakończyć rozważania te |
| Przy wodospadzie, tam, gdzie słychać śpiew |
| W źródlanej wodzie, czas zanurzyć dłoń |
| Już żegnam was, dziś odchodzę stąd |
| | | |
Lyrics
: Georges Brassens
Music
: Georges Brassens
Translation
: Anira Łobodzińska
Performer
: Zespół Reprezentacyjny
| Dla idei ponieść śmierć - któż zna ideę lepszą? | a E C D |
| Ja wszak wciąż żyję, bo na próżno szukam ich | F G a |
| Gdy nawet znajdę coś, to inni się tak śpieszą | a E C D |
| Że na śmiertelny skok nie starcza mi już sił | F G a |
| Czasami myślę, że być może to i racja | d G7 |
| Tak ogniem wiary płonąć, by podpalić stos | C |
| A jednak zanim spłonę, muszę dodać coś | E7 |
| | | Ponieśmy za idee śmierć | a F |
| Ale nie zaraz; śmierć - tak | G C F |
| Ale nie zaraz | E a |
| | | Doradza przodków chór, by śpieszyć się powoli | a C D a C D |
| I wciąż do przodu prąc, odpocząć parę chwil | a C D E a |
| Bo jaki zysk jest w tym, że się wyciągnie nogi | a C D a C D |
| Jeżeli jutro już nie będzie dokąd iść | a C D E a |
| Opóźniać każą zaś ten marsz taktyki prawa |
| Wykazujące, że nim Bogu duszę dasz |
| To najpierw stań i swą ideę dobrze sprawdź |
| | | Ponieśmy za idee śmierć |
| Ale nie zaraz; śmierć - tak |
| Ale nie zaraz |
| | | Niejeden święty mąż, martyrologię głosząc, |
| Sam długo zwleka, nim na szafot wdrapie się |
| Bo dobrze taki wie, że lepiej jeszcze pożyć |
| Z daleka patrząc w ten swój świątobliwy cel |
| Dlatego zanim się wypełnia ich ofiara |
| Nierzadko egzekucji dokonuje czas |
| Lecz widać oni też wmawiają sobie tak |
| | | Ponieśmy za idee śmierć |
| Ale nie zaraz; śmierć - tak |
| Ale nie zaraz |
| | | Idea, jasna rzecz, wymaga poświęcenia, |
| Wyraźnie mówią to statuty wszystkich sekt |
| Jednego chciałbym wszak od ofiar wyjaśnienia |
| Jak wśród natłoku słów odnaleźć słuszną treść? |
| Sztandarów łopot to już dla mnie tylko hałas |
| A stosów blask ciemniejszy niż piekielny mrok |
| To mędrzec widząc grób, czym prędzej skręcił w bok |
| | | Ponieśmy za idee śmierć |
| Ale nie zaraz; śmierć - tak |
| Ale nie zaraz |
| | | Na próżno płynie krew i próżne hekatomby |
| A złoty cielec próżno przechodzi z rąk do rąk |
| Bo jeśliby tu mogły zaradzić ścięte głowy |
| To by na ziemi raj był już niejeden rok |
| Lecz Bóg nie syty wciąż i ciągle chce nas karać |
| Podsyca marzeń żar, na szańce każe iść |
| By śmierć spragniona krwi, krew naszą mogła pić |
| | | Ponieśmy za idee śmierć |
| Ale nie zaraz; śmierć - tak |
| Ale nie zaraz |
| | | Mesjasze ofiar złych, apostołowie śmierci |
| Możecie pierwsi iść - błogosławimy wam |
| Lecz nam nie każcie tej ofiary z wami dzielić |
| Niech najpierw każdy z was spróbuje tego sam |
| Nareszcie ten rozpędzić można dance macabre |
| Kostucha wreszcie chce wyznaczać sama los |
| I byle komu swych nie daje ostrzyć kos |
| | | Ponieśmy za idee śmierć |
| Ale nie zaraz; śmierć - tak |
| Ale nie zaraz |
| | | |
Performer
: Na Bani
Music
: Agnieszka "Rybka" Rybak
| | E H A a E |
| Kontury dachów pod gasnącym niebem | cis gis |
| Niebem, którego niebawem nie będzie | fis A H |
| Życie tam ledwo w zarysie dostrzegam |
| Niebacznie mijając je w pędzie |
| | | Miasteczka, gdzie zaczynam podróże | E A |
| Mieściny, w których kończy się droga | fis A H |
| Gdzie nigdy nie przystaję na dłużej | cis gis |
| Zapomniane przez ludzi, nie Boga | fis A H |
| | | Wracam do nich z mojego miasta | gis A |
| Które stamtąd po trzykroć dalekie | fis A H |
| Które z innego świata wyrasta | gis fis |
| Chociaż na końcu tej samej rzeki | A a H ( E) |
| | | Przy sennym rynku pod samym niebem |
| Przelotnie tylko odkrywam wzrokiem |
| Ulice, o których niczego nie wiem |
| Domy, którym nie zajrzę do okien |
| | | W chwili pomiędzy mną a górami |
| Minąłem ludzi, których nie poznam |
| Nie zdarzy się pewnie nic między nami |
| Niewidzialni dla siebie przechodnie |
| | | Wracam do nich z mojego miasta |
| Które stamtąd po trzykroć dalekie |
| Które z innego świata wyrasta |
| Chociaż na końcu tej samej rzeki |
| | | A jednak wracam i w górę płynę |
| I nagle góry do morza schodzą |
| Od hal do fal wiatr dmuchać zaczyna |
| A mnie do nieba tędy po drodze |
| | | |
Author
: Bułat Okudżawa
Capo
: 2
| Dopóki nam Ziemia kręci się, dopóki jest tak czy siak | a d E7 a |
| Panie, ofiaruj każdemu z nas, czego mu w życiu brak: | C d G C |
| mędrca obdaruj głową, tchórzowi dać konia chciej, | A d H7 E7 |
| sypnij grosza szczęściarzom... I mnie w opiece swej miej. | a d E7 a |
| | | Dopóki Ziemia obraca się, o Panie nasz, na Twój znak |
| tym, którzy pragną władzy, niech władza ta pójdzie w smak, |
| daj szczodrobliwym odetchnąć, raz niech zapłacą mniej, |
| daj Kainowi skruchę... I mnie w opiece swej miej. |
| | | Ja wiem, że Ty wszystko możesz, ja wierzę w Twą moc i gest, |
| jak wierzy zabity żołnierz, że w siódmym niebie jest, |
| jak zmysł każdy chłonie z wiarą, Twój ledwie słyszalny głos, |
| jak wszyscy wierzymy w Ciebie, nie wiedząc, co niesie los. |
| | | Panie zielonooki, mój Boże jedyny, spraw |
| - dopóki nam Ziemia toczy się, zdumiona obrotem spraw, |
| dopóki czasu i prochu wciąż jeszcze wystarcza jej |
| - daj każdemu po trochu... I mnie w opiece swej miej. |
| | | |
| Kiedy was nie ma to jakby nagle | G e |
| zabrakło w moim życiu muzyki, | C D |
| kiedy was nie ma to czas mnie straszy, |
| że przeminę, że będę chwilą. |
| Kiedy was nie ma to jakby niebo |
| miało się rozstać na zawsze ze słońcem, |
| kiedy was nie ma dosyć mam wszystkiego |
| i pragnę stąd na zawsze odejść. |
| | | Moi przyjaciele, moi przyjaciele |
| moi przyjaciele, bądźcie zawsze ze mną. |
| Moi przyjaciele z wami wiem, |
| że wszystko mogę wystarczy tylko chcieć. |
| | | Jak mam wyśpiewać, jak mam dziękować, |
| jak wytłumaczyć, że bez wasz mnie nie ma, |
| przytulam do was swoją wdzięczność |
| i miłość moją w modlitwę zamieniam. |
| Milion aniołów narysuję |
| i wszystkie na raz postrącam z nieba, |
| dom na górze wybuduję |
| i zagram dla was kiedy trzeba. |
| | | Moi przyjaciele, moi przyjaciele |
| moi przyjaciele, bądźcie zawsze ze mną. |
| Moi przyjaciele z wami wiem, |
| że wszystko mogę wystarczy tylko chcieć. |
| | | |
Performer
: Myszy i Ludzie
Lyrics
: Jaromir Nohavica
Translation
: Tomasz Borkowski
| Rano gdy budzi mnie mrok, sięgam do swoich tętnic, | a G |
| Czy puls w nadgarstku bije, czy miałem jeszcze szczęście, | F E d E |
| Czy też już po mnie, a wokół mam trumienną pościel, | a G |
| I rano w rano ciągłe, przebudzenia do nicości. |
| | | Nie ma co, nie ma jak, ni po co ani z kim, |
| Nie ma gdzie, nie ma o czym, każdy sam w sobie tkwi, |
| Chudy Don Kichot swojego siodła Rosynanta, |
| A bóg to ślepy pilot siedzący za wolantem. |
| | | Telefon włączam znów ten cudzych uczuć zwiastun, | E F d E |
| By złe wieści wpuścić, jak gliny zjawią się o brzasku, | E F d E |
| Wpół przebudzony, wpół jeszcze noc nade mną wisi, | d G7 |
| Zaśmiałbym się, ale mam uśmiech myszki Miki. | C E |
| Ranki Usuńmy. | a G F E a |
| | | Chicka Corea, ktoś, życzliwy puszcza w radio, |
| Jak w mauzoleum jakims, jest wesoło mi doprawdy, |
| Do mumii jest kolejka, mam wory pod oczami, |
| Różowy przedświt więcej, nie wzruszy mnie juz za nic. |
| | | Wciąż opowiadasz o tym, co byśmy zrobić mieli, |
| Lecz z wolna stygną kształty, naszych dwojga ciał w pościeli, |
| Dziś już się kryję w cieniu, za czyją to przewiną, |
| Siekierą przeciął drawl, co między nami było. |
| | | Już łóżka rozdzielone, na dwa suwerenne kraje, |
| Granicznym drutem teraz, wzór z tapety się wydaje, |
| Nie przyjdzie sen bo sen to omdlenie jest rozkoszne, |
| Złość pusta we mnie tylko, została po miłości. |
| Druty usuńmy. |
| | | Przeklinam tę godzinę, tę minutę, tę sekundę |
| Gdy rzeczy nie są czarne, ale białe nie są również, |
| Gdy mijam rok, ale nadal przecież światła nie ma, |
| Czuwanie boli bez, błogiego znieczulenia. |
| | | Wściekle w podbrzuszu kłuje i tępym bólem tętni, |
| Spać tylko nie budzić się, bo myśleć nie mam chęci, |
| Oparty o kolana, słucham twojego szlochu, |
| Na życie już za późno, na śmierć za wcześnie trochę. |
| | | Co było jeszcze wczoraj, jakby nie miało miejsca, |
| Kawa wypita i już nie ma w kuchni grama więcej, |
| A czego nie chcesz by się stało, to się stanie właśnie, |
| Na ziemię pada zawsze, nie tą stroną kromka z masłem, |
| Masło usuńmy. |
| | | Mówisz mi o nadziei, splątane słowa lecą, |
| Szpiegowskie satelity, krążące nad planetą, |
| Piżamę z siebie zdjąć, to, dałbym jeszcze radę, |
| Dwadzieścia lat mówiłem, dziś już mi się nie chce gadać. |
| | | Z plakatu w ubikacji, patrzy spasione prosie, |
| Macha gdy woda wirem znów ze sobą coś unosi, |
| Wszystko już powiedziane i zabrane w dół do ścieku, |
| Zostaje mu tu tylko, chwil parę dla oddechu. |
| | | Chwytam się za nadgarstek, na dworze jest już rano, |
| Sygnały dnia - zegary - na dzień dobry wydzwaniają, |
| Wpół przebudzony, wpół jeszcze noc nade mną wisi, |
| Zaśmiałbym się ale mam uśmiech myszki Miki. |
| Miłość usuńmy. |
| | | Rano gdy budzi mnie mrok, chwytam się za nadgarstek, |
| Czy puls w nim jeszcze bije, czy los mi znów dał szansę, |
| Czy też już po mnie, a wokół mam trumienną pościel, |
| I rano w rano ciągłe przebudzenia do nicości. |
| | | |
| Się masz, witam Cię, piękną sprawę mam. | D A D |
| Pakuję bety swe i leć ze mną w dal. | D A D |
| Rzuć kłopotów stos, no nie wykręcaj się, | G D A D |
| Całuj wszystko w nos, | G D |
| Osobowym drugą klasą przejedziemy się. | A |
| | | Na Mazury, Mazury, Mazury, | D G D |
| Wypływamy tą łajbą z tektury, |
| Na Mazury, gdzie wiatr zimny wieje, |
| Gdzie są ryby i grzyby, i knieje. | D A D |
| Tam gdzie fale nas bujają, | G D |
| Gdzie się ludzie opalają, | A D |
| Wschody słońca piękne są |
| I komary w dupę tną, |
| Gdzie przy ogniu gra muzyka |
| I gorzała w gardle znika. |
| Pan leśniczy nie wiadomo skąd |
| Woła do nas "poszli won!" |
| | | Uszczelniłem dno, lekko chodzi miecz, |
| Zęzy smrodów sto przewietrzyłem precz, |
| Ster nie spada już i grot luzuje się |
| Więc się ze mną rusz, |
| Już nie będzie tak jak wtedy, nie denerwuj się. |
| | | Na Mazury, Mazury, Mazury, |
| Wypływamy tą łajbą z tektury, |
| Na Mazury, gdzie wiatr zimny wieje, |
| Gdzie są ryby i grzyby, i knieje. |
| Tam gdzie fale nas bujają, |
| Gdzie się ludzie opalają, |
| Wschody słońca piękne są |
| I komary w dupę tną, |
| Gdzie przy ogniu gra muzyka |
| I gorzała w gardle znika. |
| Pan leśniczy nie wiadomo skąd |
| Woła do nas "poszli won!" |
| | | Skrzynkę piwa mam, ty otwieracz weź, |
| Napić Ci się dam tylko mi ją nieś. |
| Coś rozdziawił dziób i masz głupi wzrok, |
| No nie stój jak ten słup |
| Z Węgorzewa na Ruciane wykonamy skok. |
| | | Na Mazury, Mazury, Mazury, | E A E |
| Wypływamy tą łajbą z tektury, |
| Na Mazury, gdzie wiatr zimny wieje, |
| Gdzie są ryby i grzyby, i knieje. | E H7 E |
| Tam gdzie fale nas bujają, | A E |
| Gdzie się ludzie opalają, | H7 E |
| Wschody słońca piękne są |
| I komary w dupę tną, |
| Gdzie przy ogniu gra muzyka |
| I gorzała w gardle znika. |
| Pan leśniczy nie wiadomo skąd |
| Woła do nas "poszli won!" |
| | | |
Lyrics
: Jarhomir Nohavica
Music
: Jarhomir Nohavica
Translation
: Antoni Muracki
Performer
: Zbigniew Zamachowski
| Widzimy się co dzień na schodach w metrze, | D G A |
| gdy ona jedzie na dół – ja na powierzchnię | D G A |
| Ja wracam z nocnej zmiany, | h |
| a ty pracujesz rano | fis |
| Ja jestem niewyspany, | G A |
| ty z twarzą zatroskaną | h D |
| | | A schody jadą, choć mogłyby stać | G A D |
| na stacji Jerzego z Podebrad | G A D |
| | | Praga o szóstej jeszcze sennie ziewa |
| i tylko my naiwni – robimy co trzeba |
| Ja spieszę się z kliniki, |
| gna do kiosku ona |
| Zmęczone dwa trybiki, |
| dwie wyspy wśród miliona |
| | | A schody jadą, choć mogłyby stać |
| na stacji Jerzego z Podebrad. |
| | | Choć o tej samej porze - randki są ruchome, |
| bo w tym tandemie każdy jedzie w swoją stronę |
| Ja w lewo, ona w prawo |
| nie ma odwrotu |
| ją czeka Rude pravo |
| a na mnie pusty pokój |
| | | A schody jadą, choć mogłyby stać |
| na stacji Jerzego z Podebrad. |
| | | Na czarodziejskich schodach czuję w sercu drżenie, |
| gdy kioskareczka Ewa śle mi swe spojrzenie |
| W pospiechu ledwie zdążę |
| powiedzieć - „witam z rana”, |
| bo całowania w biegu |
| surowo się zabrania |
| | | A schody jadą, choć mogłyby stać |
| na stacji Jerzego z Podebrad |
| | | A Praga drzemie i nic jeszcze nie wie |
| o dwojgu zakochanych, zapatrzonych w siebie |
| Już tęsknią nasze włosy |
| pędem rozwiane |
| do tego, co nas czeka |
| do tego, co nieznane |
| | | A schody jadą, choć mogłyby stać |
| na stacji Jerzego z Podebrad. |
| | | |
Lyrics
: J. Reiser
Music
: J. Reiser
| Tak smutno patrzysz przez otwarte okno | a e |
| Już się latarnie w mieście zapalają | F7+ C |
| I nic nie mówisz, patrzysz tylko w dół | F7+ F7+ D |
| Nie chodź tam, gdzie uliczny obcy tłum | a F G C |
| | | Usiądź tu obok mnie w fotelu | F7+ G C |
| Słonecznikowe pestki gryź | F7+ G C |
| A ja piosenkę Ci zanucę | F E a F |
| Tę, której słuchać chciałabyś | G C |
| | | Nie strącaj z biurka kałamarza |
| Nie zrywaj z kalendarza dni |
| Jeśli nie lubisz tej piosenki |
| Inną, ładniejszą zagram Ci | C G C |
| | | Zasnęło słońce gdzieś za antenami |
| Wyłażą koty z piwnic i śmietników |
| Zadzwonił tramwaj – już ostatni kurs |
| Nie chodź tam, puste place, zniknął tłum |
| | | Usiądź tu obok mnie w fotelu |
| Słonecznikowe pestki gryź |
| A ja piosenkę Ci zanucę |
| Tę, której słuchać chciałabyś |
| | | Nie strącaj z biurka kałamarza |
| Nie zrywaj z kalendarza dni |
| Jeśli nie lubisz tej piosenki |
| Inną, ładniejszą zagram Ci |
| | | A kiedy przyjdziesz do mnie znów pojutrze |
| Popatrzysz smutno przez okno otwarte |
| Wsłuchasz się w miasta przedwieczorny szum |
| Powiem Ci – nie chodź tam, gdzie obcy tłum |
| | | Siądziesz tu obok mnie w fotelu |
| Słonecznikowe pestki gryźć |
| A ja piosenkę Ci zanucę |
| Tę, której słuchać chciałabyś |
| | | Może kałamarz strącisz z biurka |
| Lub z kalendarza zerwiesz dzień |
| Może już lubisz tę piosenkę |
| A może nawet lubisz mnie |
| | | |
Performer
: Marek Grechuta
| | a E fis cis |
| | a E fis cis |
| | D E |
| Było kedyś w pewnym mieście wielkie poruszenie | D E fis cis D E fis cis |
| wystawiano niesłychanie piękneprzedstawienie |
| wszyscy dobrze się bawili, chociaż był wyjątek | h Fis h cis A |
| | E fis cis A E fis cis |
| | | Młoda pani w pierwszym rzędzie wszystko miała za nic |
| nawet to że spiewak śpiewał tylko dla tej pani |
| i choć rozum tracił dla niej, śmiała się, klaskała |
| |
| | | W drugim akcie śpiewak spiewał znacznie już rozwazniej |
| młoda pani była jedna ciągle niepoważna |
| aż do chwili, kiedy nagle, nagle wśród pokazu |
| padły słowa: |
| | | Nie dokazuj, miła nie dokazuj | A D A E |
| przecież nie jest z ciebie znowu taki cud | A D A Fis |
| nie od razu, miła nie od razu | h Fis h Cis7 |
| nie od razu stopisz serca mego lód | fis H7 E A D E |
| | D E |
| | | Innym razem zaproszony byłem na wernisaż |
| na wystawy późną nocą w głębokich piwnicach |
| czy to były płótna mistrza Jana czy Kantena |
| nie pamietam |
| | | Były tam obrazy wielkie , płótna kolorowe |
| z nieskromnymi kobietami szkice nastrojowe |
| całe szczęście, że naturą martwą jednak były |
| |
| | | Nie dokazuj, miła nie dokazuj |
| przecież nie jest z ciebie znowu taki cud |
| nie od razu, miła nie od razu |
| nie od razu stopisz serca mego lód |
| |
| | | Była także inna chwila, której nie zapomnę |
| Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne |
| przez dziewczynę z końca sali podobną do róży |
| której taniec w sercu moim święty spokój zburzył |
| | | Wtedy zdarzył się niezwykły, przedziwny wypadek | D E fis D E fis |
| sam już nie wiem jak to było trudno opowiadać | D E fis D E fis |
| jedno tylko dziś pamiętam jak jej zaspiewałem: | h Fis h cis |
| | D E fis cis D E fis cis |
| | | "Usta milczą, dusza śpiewa | A h Fis h |
| usta milczą, świat rozbrzmiewa " | h A E A |
| | | lecz dziewczyna nie słyszała tańcem już zajęta | A E fis cis |
| w tańcu komuś zaśpiewała to co tak pamiętam | A E fis cis |
| | | "Nie dokazuj, miły nie dokazuj |
| przecież nie jest z ciebie znowu taki cud |
| nie od razu, miły nie od razu |
| Nie od razu stopisz serca mego lód" |
| | | Nie dokazuj, miła nie dokazuj |
| przecież nie jest z ciebie znowu taki cud |
| nie od razu, miła nie od razu |
| nie od razu stopisz serca mego lód |
| | | |
Performer
: Na Bani
| Lepiej diabłu wlecieć w ramiona | a d C9 G |
| Zwłaszcza gdy diabeł jest piękną dziewczyną |
| Niż tylko po to pokusę pokonać |
| Żeby bez lęku iść ciemną doliną |
| | | Chociaż dałem się wieść mocom ciemnym | a d C9 G |
| Zbiesiłem się, czarcim uległem czarom |
| I choć kochałem też beznadziejnie |
| To przecież miłość znam nie do wiary |
| | | A miłość daleko jest od grzechu | a d C9 a d C9 |
| Miłości mi trzeba jak oddechu |
| Miłość daleko jest od grzechu |
| Miłości mi trzeba jak oddechu |
| | | | g7 a7 |
| |
| | | Nie biesów to czekają w niebiesiech | d B9 C9 G |
| Nie pieją ku ich wątpliwej czci hymnów | d B9 g7 a7 |
| Ja święty nie jestem, mój aniele | d B9 C9 G |
| Ale ty zawsze stój przy mnie | B9 d C9 |
| | | Nie biesów w niebie czekają z nadzieją |
| Nie na ich cześć tam hymny pieją |
| Choć wiary nie budzę, aniele mój |
| To ty jednak przy mnie stój |
| | | Być może garnków nie lepią święci |
| Ale kto z innej ulepiony gliny |
| W górę nie gapię się wniebowzięcie |
| Gdy grzeszy myślą, słowem lub czynem |
| | | Nie poznałem języka aniołów |
| A i z człowiekiem dogadać się trudno |
| Niczego na wiarę ot tak nie przyjąłem |
| Po co nadzieją karmić się złudną? |
| | | A miłość daleko jest od grzechu |
| Miłości mi trzeba jak oddechu |
| Miłość daleko jest od grzechu |
| Miłości mi trzeba jak oddechu |
| | | |
| |
| | | Nie biesów to czekają w niebiesiech |
| Nie pieją ku ich wątpliwej czci hymnów |
| Ja święty nie jestem, mój aniele |
| Ale ty zawsze stój przy mnie |
| | | Nie biesów w niebie czekają z nadzieją |
| Nie na ich cześć tam hymny pieją |
| Choć wiary nie budzę, aniele mój |
| To ty jednak przy mnie stój |
| | | |
Performer
: Grzegorz Turnau
| Złote nuty spadają na Rynek i dokoła muzyki jest w bród | D G |
| po królewsku gotuje Wierzynek a kwiaciarki czekają na cud | e D G A |
| Czasem we śnie pojawi się poseł który rację ma zawsze i basta | D G |
| i uczonym oznajmia mi głosem że najlepiej nam było za Piasta | e D G A |
| | | Wielkie nieba co ja słyszę wielkie nieba co się śni | G D A D G A D |
| wstaję rano prędko piszę krótki refren zdania trzy | G D G D e A |
| | | Nie przenoście nam stolicy do Krakowa | e A D |
| chociaż tak lubicie wracać do symboli | e A D |
| bo się zaraz tutaj zjawią butne miny święte słowa | G H7 e g |
| i głupota która aż naprawdę boli | D A D |
| | | u nas chodzi się z księżycem w butonierce |
| u nas wiosną wiersze rodzą się najlepsze |
| i odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce |
| choć dla serca nieszczególne tu powietrze |
| | | Złote nuty spadają na Rynek i dokoła muzyki jest w bród |
| po królewsku gotuje Wierzynek a kwiaciarki czekają na cud |
| zasłuchani w historii kawałek który matka czytała co wieczór |
| przeżywaliśmy bitwy wspaniałe nadążając jak zwykle z odsieczą |
| | | To się jednak już zdarzyło deszcz nie jeden na nas spadł |
| nie powtórzy się co było inny dziś w kominach wiatr |
| | | Nie przenoście nam stolicy do Krakowa |
| chociaż tak lubicie wracać do symboli |
| bo się zaraz tutaj zjawią butne miny święte słowa |
| i głupota która aż naprawdę boli |
| | | u nas chodzi się z księżycem w butonierce |
| u nas wiosną wiersze rodzą się najlepsze |
| i odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce |
| choć dla serca nieszczególne tu powietrze |
| | | Nie przenoście nam stolicy do Krakowa |
| niech już raczej pozostanie tam gdzie jest |
| najgoręcej o to proszą dobrze ważąc własne słowa |
| dwa Krakusy Grzegorz T, i Andrzej S. |
| | | |
Performer
: Paweł Czekalski
| Kolejny przedmiot wyrzucam | a e |
| Rozstaję się z kolejną rzeczą | G D |
| mnie takie rzeczy leczą | a e |
| że rzeczy oknem lecą | G |
| a ściany pustką świecą | D |
| | | i sam z jedną świecą w pokoju |
| cienie drżą płaskie na ekranie ściany |
| a tylko mój cień |
| a tylko świecy cień |
| kiwam się powoli śpiewając ze świeczką w pokoju |
| | | Mniej mam i mniemam że nie mam ja mienia |
| mnie nie omamia mania mania mniemania |
| ja mam imię a nie... mienienie się mianem |
| ja manie mam na "nie" a me imię - Niemanie |
| | | Wyrzucam ubranie ostatnie me manie |
| teraz mnie w ciele bardzo bardzo wiele |
| topnienia potrzeba materii ponieważ |
| płomieniem ogrzewam me całe niemienie |
| | | Mniej mam i mniemam że nie mam ja mienia |
| mnie nie omamia mania mania mniemania |
| ja mam imię a nie... mienienie się mianem |
| ja manie mam na "nie" a me imię - Niemanie |
| | | Płomień, cztery ściany |
| wosk, knot i ja nieubrany |
| ta chwila się stała |
| ja wychodzę z ciała |
| | | Mniej mam i mniemam że nie mam ja mienia |
| mnie nie omamia mania mania mniemania |
| ja mam imię a nie... mienienie się mianem |
| ja manie mam na "nie" a me imię - Niemanie |
| | | Patrzę w telewizor coraz bardziej się boję |
| tych co nienawidzą lęku swego nie ukoję |
| posiadanie bycie w stanie wiecznego nienasycenia |
| a przedmioty to kłopoty posiadanie stan więzienia |
| | | rzeczy tyle gromadzenia i potrzeba obronienia |
| swej własności od tych gości tych co biegną od wolności |
| coraz dalej a ja wcale nie odczuwam tego dreszczu |
| ku wolności biec chcę stale oto sens jest mego questu |
| | | rzeczy posiadanie rodzi w końcu pytanie |
| jaki ma to sens, czy istnieje zatrzymanie? |
| myślę że nie, a nie tylko ja mam takie zdanie |
| mają ludzie z którymi mnie łączy tej muzyki granie |
| | | masz mą miłość Boże, Panie, dzięki Ci za dźwięki grane |
| za muzykę narkotykiem ona jest na posiadanie |
| kocham Ciebie, śpiewam siebie, jestem vege, śpiewam rege |
| duszę swoją zbawiam, tuszę ze przysparzam wam ja wzruszeń |
| | | Mniej mam i mniemam że nie mam ja mienia |
| mnie nie omamia mania mania mniemania |
| ja mam imię a nie... mienienie się mianem |
| ja manie mam na "nie" a me imię - Niemanie |
| | | |
Author
: Paweł Czekalski
| A widzisz, mówiłem ci, że już widziałem to wcześniej. | D A |
| W melodii, czy w tekście, słyszałem na mieście. | G G |
| A także i w takim kontekście, |
| W zwierzeniach przyjaciół - bolało mnie, wierzcie. |
| | | A może sto razy już o tym słyszałeś. |
| Scenariusz, co zrobisz, gdy przyjdzie już miałeś. |
| I przyszło, tak wyszło. Więc takie to wszystko? |
| Naprawdę, to lecisz, a krawędź jest blisko. |
| | | Po raz ostatni zdołałem uwierzyć, | h A |
| Że władzę nad tym jakąś mam. | G G |
| Przychodzą w nocy, a rano się leży, |
| By nie zacząć dnia. |
| | | Nieuwolnienie, niepożegnanie, |
| Więc znowu mnie masz. |
| Zwlekaj się z wyra i zrób se śniadanie. |
| Radę dasz. |
| | | A widzisz, mówiłem ci, że już widziałem to wcześniej. |
| Jest wszędzie - nie widzieć to śmieszne. |
| I takie to rzeczy ja o tym słyszałem, |
| Że chciałem, że chciałem. Na maxa chciałem. |
| | | Gdy przyszło, tak wyszło, wywróciło wszystko. |
| Za silne ognisko, by oprzeć się błyskom. |
| I prysło oczekiwanie, bo to dawanie. |
| I tylko dawanie, na maxa dawanie. |
| | | Po raz ostatni zdołałem uwierzyć, |
| Że władzę nad tym jakąś mam. |
| Przychodzą w nocy, a rano się leży, |
| By nie zacząć dnia. |
| | | Nieuwolnienie, niepożegnanie, |
| Więc znowu mnie masz. |
| Zwlekaj się z wyra i zrób se śniadanie. |
| Radę dasz. |
| | | Wstałem znów dzisiaj ze zgarbionym plecem |
| I nura w działanie, zanim się rozlecę. |
| Z rozkminek nie sklecę, nic więcej się nie da. |
| W kominek się gapię i dokładam drzewa. |
| | | I patrzę się w siebie i liczę płomienie, |
| A wiosna coś długo zamula pod śniegiem. |
| Choć temat zczajony już we wszystkie strony, |
| Wciąż proszę o więcej. W dłoni trzymam serce. |
| | | Po raz ostatni zdołałem uwierzyć, |
| Że władzę nad tym jakąś mam. |
| Przychodzą w nocy, a rano się leży, |
| By nie zacząć dnia. |
| | | Nieuwolnienie, niepożegnanie, |
| Więc znowu mnie masz. |
| Zwlekaj się z wyra i zrób se śniadanie. |
| Radę dasz. |
| | | |
Lyrics
: Martin Lechowicz
Music
: Martin Lechowicz
| | e e6 |
| Żyć w lasach nie musimy, nikt na nas nie poluje | e e G D |
| Prowadzą nas na smyczy i śledzą każdy ruch | e e G D |
| Bo mądry pies nie warczy, bo mądry pies waruje | a G a e |
| Bo wie, że za to zawsze mieć będzie pełny brzuch | C a C D e |
| | | Nikt broni nie wymierzy i nie podniesie pałki | C D G e |
| Po dzikich, wolnych wilkach zostały tylko sny | C D G e D |
| Nie krzykną już "obława", nie będzie żadnej walki | C G a e |
| Bo nie ma więcej wilków, zostały tylko psy | C D C D e |
| | | Każdego dnia wstajemy by nową stoczyć walkę |
| By jeszcze bezpieczniejsze, wygodne życie wieść |
| I o to byśmy mogli dla siebie mieć wersalkę |
| I o to byśmy częściej kiełbasę mogli jeść |
| | | Nikt broni nie wymierzy i nie podniesie pałki |
| Po dzikich, wolnych wilkach zostały tylko sny |
| Nie krzykną już "obława", nie będzie żadnej walki |
| Bo nie ma więcej wilków, zostały tylko psy |
| | | I nie ma na nas obław, nikt z nami nie chce walczyć |
| I nikt nas się nie boi - choć mamy jeszcze kły! |
| I dławi nas bezsilność, zew krwi nam w gardle charczy |
| Bo sami wiemy żeśmy tylko domowe psy |
| | | Nikt broni nie wymierzy i nie podniesie pałki |
| Po dzikich, wolnych wilkach zostały tylko sny |
| Nie krzykną już "obława", nie będzie żadnej walki |
| Bo nie ma więcej wilków, zostały tylko psy |
| | | I gdy mi powiedzieli, o starym mądrym wilku |
| Co odgryzł swoją łapę by z sideł wyrwać się |
| Słyszałem go jak krzyczy, choć dawno temu żył tu, |
| że tam jest moje miejsce, gdzie serce woła mnie |
| | | Ze snu się przebudzimy, gdy wezwie serca zew |
| Łańcuchy przegryziemy, i wyrąbiemy drzwi |
| I w lasy pobiegniemy, i zawrze w żyłach krew |
| Bo kiedy braknie wilków wilkami będą psy |
| | | |
Lyrics
: Jerzy Reiser
| Obróciła się wiosna na pięcie | G D G |
| Wyminęła się z latem we drzwiach | C C7+ D |
| Wpatrywałaś się w okno zawzięcie | G D G |
| Może wyjdzie kominiarz na dach | C C7+ D G H7 e |
| | | Potem jechał gdzieś pociąg spóźniony | e H7 e |
| Ktoś trzy asy wyłożył na stół | C C97+ C6 D |
| A Ty kwiaty wkładałaś w wazony | G C G |
| I słyszałaś z daleka stuk kół | a C97+ C D |
| | | A tymczasem rozgościł się lipiec | G D G |
| Na wesele zaprosił ze stu | C C97+ D |
| Pasikonik pożyczył mu skrzypiec | e H7 e |
| I w tym graniu tak biegłaś bez tchu | C D |
| | | Panno kminkowa, panno lipcowa | G D e D |
| Twoje są łąki, Twoje skowronki wszystkich łąk | G G D D |
| Idziesz polami, w palcach łodyżkę masz | e C D G C |
| I gryziesz kminek, czarny przecinek nasz | G D G G |
| | | Panna kminkowa, panna lipcowa |
| Śmiać się gotowa letnia królowa kwietnych łąk |
| Idzie polami, w palcach łodyżkę ma |
| I gryzie kminek, czarny przecinek dnia |
| | | Noce śniły, budziły się ranki |
| Koniczyny poczwórny był liść |
| Rwałaś groszek zielony przed gankiem |
| Kiedy przyszło polami nam iść |
| | | Trwało lato i trwała muzyka |
| Rumieniłaś się wiśnią z mych ust |
| Las na wzgórzu horyzont zamykał |
| A Ty biegłaś ku niemu bez tchu |
| | | Panno kminkowa, panno lipcowa |
| Twoje są łąki, Twoje skowronki wszystkich łąk |
| Idziesz polami, w palcach łodyżkę masz |
| I gryziesz kminek, czarny przecinek nasz |
| | | Panna kminkowa, panna lipcowa |
| Śmiać się gotowa letnia królowa kwietnych łąk |
| Idzie polami, w palcach łodyżkę ma |
| I gryzie kminek, czarny przecinek dnia |
| | | A gdy lipiec się w drogę spakował |
| Oddał skrzypce i poszedł gdzieś w świat |
| Ty zostałaś mi, panno kminkowa |
| I łodyżki rzucane na wiatr |
| | | Jesień deszczem Twe łąki przemoczy |
| Zima śniegiem okryje na mróz |
| A gdy lipiec zaglądnie Ci w oczy |
| Znowu będziesz tak biegła bez tchu |
| | | Panno kminkowa, panno lipcowa |
| Twoje są łąki, Twoje skowronki wszystkich łąk |
| Idziesz polami, w palcach łodyżkę masz |
| I gryziesz kminek, czarny przecinek nasz |
| | | Panna kminkowa, panna lipcowa |
| Śmiać się gotowa letnia królowa kwietnych łąk |
| Idzie polami, w palcach łodyżkę ma |
| I gryzie kminek, czarny przecinek dnia |
| | | |
| Posłuchaj Grażko nowej piosenki, | D e D |
| O rudym majstrze z głową jak płomień. | D e D |
| Ten majster Grażko słowa próbuje, | E G D |
| Jak życie swoje poskładać w dobry wiersz. | e D e D |
| | | Dzyń, dzyń, krople kap, kap, | D e |
| To stary kran dzwoni, bo pora już spać. | G A D |
| Dzyń, dzyń, puka do drzwi | D e |
| Pluszowy miś w łóżeczku z tobą chrap, chrap. | G A D |
| | | I wiecznie szuka po całym domu, |
| Słówek wygrzanych ciepłem twych dłoni, |
| Lecz nie wiedzieć czemu, ostatnio znajduje |
| Coraz więcej zziębniętych, przemarzniętych i chorych. |
| | | Dzyń, dzyń, krople kap, kap, |
| To stary kran dzwoni, bo pora już spać. |
| Dzyń, dzyń, puka do drzwi |
| Pluszowy miś w łóżeczku z tobą chrap, chrap. |
| | | Nad miastem nocą, jak rudy cień |
| Czupryna majstra pochyla się |
| Gdy zaśniesz Grażko, majster wyruszy |
| Na spacer w głąb pióra po mleko, (jak zimno) i po chleb. |
| | | Dzyń, dzyń, krople kap, kap, |
| To stary kran dzwoni, bo pora już spać. |
| Dzyń, dzyń, puka do drzwi |
| Pluszowy miś w łóżeczku z tobą chrap, chrap. |
| | | |
Lyrics
: Wojciech Bellon
Performer
: Wolna Grupa Bukowina
Capo
: 2
| Poślę dziewczynie torbę pomarańcz: | F C G C |
| Niechaj ich wielkie kuliste głowy | G D C G |
| W jej drobnych dłoniach radośnie tańczą | F C G C |
| Taniec ogniście pomarańczowy. | F C G C |
| Taniec ogniście pomarańczowy. |
| | | Poślę dziewczynie kwiaty niedrogie, |
| Co zapach ziemi płatkami kryją, |
| Rosnące cicho na kopcach mogił, |
| Takie nie swoje, jak ja - niczyje. |
| Takie nie swoje, jak ja - niczyje. |
| | | Poślę dziewczynie na liściach buka, |
| Promienie słońca i wiatru zapach. |
| Choć długo będę po górach szukał, |
| Naniosę wreszcie je na liście - mapy. |
| Naniosę wreszcie je na liście - mapy. |
| | | Poślę dziewczynie ślad kół szeroki, |
| Co się nie kończy i nie zaczyna, |
| Odbity w kurzu spękanej drogi, |
| Po której schodzi z gór biała zima. |
| Po której schodzi z gór biała zima. |
| | | Poślę dziewczynie miłość do szlaków, |
| Do gór, połonin, bacowych gadek. |
| Poślę jej czerwień ze wszystkich maków, |
| A później chyba już sam przyjadę. |
| A później chyba już sam przyjadę. |
| | | |
Lyrics
: Władysław Broniewski
| Ty przychodzisz jak noc majowa, | a e |
| biała noc, uśpiona w jaśminie, | F G |
| i jaśminem pachną twoje słowa, |
| i księżycem sen srebrny płynie, |
| | | płyniesz cicha przez noce bezsenne |
| - cichą nocą tak liście szeleszczą- |
| szepcesz sny, szepcesz słowa tajemne, |
| w słowach cichych skąpana jak w deszczu... |
| | | To za mało! Za mało! Za mało! |
| Twoje słowa tumanią i kłamią! |
| Piersiom żywych daj oddech zapału, |
| wiew szeroki i skrzydła do ramion! |
| | | Nam te słowa ciche nie starczą. |
| Marne słowa. I błahe. I zimne. |
| Ty masz werbel nam zagrać do marszu! |
| Smagać słowem! Bić pieśnią! Wznieść hymnem! |
| | | Jest gdzieś radość ludzka, zwyczajna, |
| jest gdzieś jasne i piękne życie. |
| Powszedniego chleba słów daj nam |
| i stań przy nas, i rozkaż - bić się! |
| | | Niepotrzebne nam białe westalki, |
| noc nie zdławi świętego ognia - |
| bądź jak sztandar rozwiany wśród walki, |
| bądź jak w wichrze wzniesiona pochodnia! |
| | | Odmień, odmień nam słowa na wargach, |
| naucz śpiewać płomienniej i prościej, |
| niech nas miłość ogromna potarga. |
| Więcej bólu i więcej radości! |
| | | Jeśli w pięści potrzebna ci harfa, |
| jeśli harfa ma zakląć pioruny, |
| rozkaż żyły na struny wyszarpać |
| i naciągać, i trącać jak struny. |
| | | Trzeba pieśnią bić aż do śmierci, |
| trzeba głuszyć w ciemnościach syk węży. |
| Jest gdzieś życie piękniejsze od nędzy. |
| I jest miłość. I ona zwycięży. |
| | | Wtenczas daj nam, poezjo, najprostsze |
| ze słów prostych i z cichych - najcichsze, |
| a umarłych w wieczności rozpostrzyj |
| jak chorągwie podarte na wichrze. |
| | | |
Performer
: Słodki Całus od Buby
Lyrics
: K. Jurkiewicz
Music
: K. Jurkiewicz
| Do góry, w dół i maszyn szum, | D |
| Dni jednakowych wolny strumień... | C |
| I pragnień niecierpliwość |
| I zagłuszyć wspomnień już nie umiem... |
| | | I płynie łódka moich snów | A |
| Na czarne morza twoich włosów, | G / D |
| Cumuje tuż przy tobie, by |
| Twój zapach, twoje ciało poczuć. |
| | | Dzień jeszcze, tydzień, jeszcze dwa, |
| Czternaście długich dni i nocy... |
| I ile jeszcze zwątpień, by |
| Uwierzyć znowu w twoje oczy... |
| | | I usta nasze łączy strach: |
| Bo jeśli dało się zapomnieć... |
| Dotyków szukać, marzeń, snów, |
| Już dłonie biegną niespokojne. |
| | | Ty dobrze wiesz, jak długa noc, | E |
| Noc w niepewności i zwątpieniach. | D |
| I mówisz: Musisz odejść- idź, |
| Ten dom ci nie da zapomnienia. |
| | | Przy tobie blisko będę i | H |
| Do ciebie zawsze znajdę drogę. | A / E |
| I będę wracał dobrze wiesz- |
| Na stałe zostać tu nie mogę... |
| | | |
| Kochanie, proszę, nie liż mnie po twarzy | C D |
| Coś najprostszego zrozum, że mnie przecie, | F C |
| Skoro ty nie wiesz, co to życie znaczy |
| I jaką wartość życie ma na świecie. |
| | | Daj łapę Jim | F C |
| Na szczęście łapę podaj | F C |
| Ja takiej łapy nie widziałem w życiu, | E a |
| Na bezszelestną, cichą noc, w pogodę | F C |
| Chodź, poszczekamy razem przy księżycu. | G C |
| Daj łapę Jim, | F |
| Na szczęście łapę podaj. | G C |
| | | Twój pan jest miły, no i znakomity, |
| Przyjmuje dużo gości - Pańska Łaska |
| I każdy z nich po sierści aksamitnej |
| Z uśmiechem chciałby cię pogłaskać. |
| | | Daj łapę Jim |
| Na szczęście łapę podaj |
| Ja takiej łapy nie widziałem w życiu, |
| Na bezszelestną, cichą noc, w pogodę |
| Chodź, poszczekamy razem przy księżycu. |
| Daj łapę Jim, |
| Na szczęście łapę podaj. |
| | | Mój miły Jimie, pośród twoich gości |
| Tak wielu różnych i przeróżnych było, |
| Czy najsmutniejsza z nich, czy ta milcząca |
| Przypadkiem tu nie przychodziła. |
| | | Daj łapę Jim |
| Na szczęście łapę podaj |
| Ja takiej łapy nie widziałem w życiu, |
| Na bezszelestną, cichą noc, w pogodę |
| Chodź, poszczekamy razem przy księżycu. |
| Daj łapę Jim, |
| Na szczęście łapę podaj. |
| | | Lecz ona przyjdzie, ja ci za to ręczę, |
| A ty jej w oczy patrz, nim chwila minie |
| I czule, proszę, poliż ją po ręce |
| Za wszystko to, con był i nie był winien |
| | | |
Performer
: Słodki Całus od Buby
| A jeśli było to możliwe: | D G |
| Na plaży już czekała noc, | D G A |
| Pod granatowym baldachimem |
| Z niecierpliwości gęstniał mrok... |
| A jeśli było to możliwe: |
| Nad ranem w śnieżnobiałym łóżku |
| Puentować noc czerwonym winem, |
| Pośród kradzionych pocałunków... |
| | | Jedno wiem, jedno jest pewne, | G A |
| W nieskończoności tajemniczej |
| Muszą się spotkać- na to liczę, |
| Nawet równoległe. | D |
| | | Więc może wcale nie jest głupie, |
| Nocą pod twoim krążyć domem, |
| Samego siebie oszukując, |
| Samemu sobie wchodząc w drogę... |
| Więc może wcale nie jest głupie, |
| Liczyć na jeszcze jedną szansę, |
| Bez żadnej jasnej perspektywy, |
| Poza przestrzenią, poza czasem... |
| | | Jedno wiem, jedno jest pewne, | G A |
| W nieskończoności tajemniczej |
| Muszą się spotkać- na to liczę, |
| Nawet równoległe. | D |
| | | Więc jeśli jeszcze to możliwe | E A |
| Naucz mnie milczeć, naucz śpiewać, | E A H |
| Naucz mnie składać obietnice, |
| Naucz mnie już się więcej nie bać... |
| Więc jeśli było to możliwe, |
| A ja wiedziałem, ja wiedziałem, |
| Co ci odpowiem gdy zapytasz, |
| Czemu po prostu nie zostałem... |
| | | Jedno wiem, jedno jest pewne, | A H |
| W nieskończoności tajemniczej |
| Muszą się spotkać- na to liczę, |
| Nawet równoległe. | E |
| | | |
Lyrics
: Jonathan Coulton
| | | Heya Tom, it’s Bob.. from the office down the hall | a F C C Cmaj7 |
| Good to see you buddy, how’ve you been? | a F G |
| Things have been OK for me except that I’m a zombie now | Fdim a a7 D7 |
| I really wish you’d let us in | G |
| I think I speak for all of us when I say I understand | F C E7 a |
| Why you folks might hesitate to submit to our demand | F C E7 a |
| But here’s an FYI: you’re all gonna die.. screaming | F f |
| | | All we want to do is eat your brains | C G F G |
| We’re not unreasonable, I mean, no-one’s gonna eat your eyes | C G F G |
| | | All we want to do is eat your brains | C G F G |
| We’re at an impasse here, maybe we should compromise: | a e F E |
| If you open up the doors | F E d |
| We’ll all come inside and eat your brains | F E F G C |
| | | I don’t want to nitpick, Tom, but is this really your plan? |
| To spend your whole life locked inside a mall? |
| Maybe that’s OK for now but someday you’ll be out of food and guns |
| And then you’ll have to make the call |
| I’m not surprised to see you haven’t thought it through enough |
| You never had the head for all that bigger picture stuff |
| But Tom, that’s what I do, and I plan on eating you.. slowly |
| | | All we want to do is eat your brains |
| We’re not unreasonable, I mean, no-one’s gonna eat your eyes |
| | | All we want to do is eat your brains |
| We’re at an impasse here, maybe we should compromise: |
| If you open up the doors |
| We’ll all come inside and eat your brains |
| I’d like to help you Tom, in any way I can | Eb Cisdim Cis |
| I sure appreciate the way you’re working with me | cis Ab |
| I’m not a monster Tom, well, technically I am | e Cisdim f |
| I guess I am | C |
| | | I’ve got another meeting Tom, maybe we could wrap it up |
| I know we’ll get to common ground somehow |
| Meanwhile I’ll report back to my colleagues who were chewing on the doors |
| I guess we’ll table this for now |
| I’m glad to see you take constructive criticism well |
| Thank you for your time I know we’re all busy as hell |
| And we’ll put this thing to bed |
| When I bash your head.. open |
| | | All we want to do is eat your brains |
| We’re not unreasonable, I mean, no-one’s gonna eat your eyes |
| | | All we want to do is eat your brains |
| We’re at an impasse here, maybe we should compromise: |
| If you open up the doors |
| We’ll all come inside and eat your brains |
| | | |
Lyrics
: Jacek Kaczmarski
Music
: Jacek Kaczmarski
Performer
: Jacek Kaczmarski
| Wasze wieliczestwo, na wstępie śpieszę donieść: | a E |
| Akt podpisany i po naszej myśli brzmi. |
| Zgodnie z układem wyłom w Litwie i Koronie |
| Stał się dziś faktem, czemu nie zaprzeczy nikt. | a E A7 |
| | | Muszę tu wspomnieć jednak o gorszącej scenie, | d E |
| Której wspomnienie budzi we mnie żal i wstręt, |
| Zwłaszcza że miała ona miejsce w polskim sejmie, |
| Gdy podpisanie paktów miało skończyć się. | d E a E |
| | | Niejaki Rejtan, zresztą poseł z Nowogrodu, |
| Co w jakiś sposób jego krok tłumaczy mi, |
| Z szaleństwem w oczach wszerz wyciągnął się na progu |
| I nie chciał puścić posłów w uchylone drzwi. |
| | | Koszulę z piersi zdarł, zupełnie jak w teatrze, |
| Polacy – czuły naród – dali nabrać się: |
| Niektórzy w krzyk, że już nie mogą na to patrzeć, |
| Inni zdobyli się na litościwą łzę. |
| | | Tyle hałasu trudno sobie wyobrazić! |
| Wzniesione ręce, z głów powyrywany kłak, |
| Ksiądz Prymas siedział bokiem, nie widziałem twarzy, |
| Evidemment, nie było mu to wszystko w smak. |
| | | Ponińskij wezwał straż – to łajdak jakich mało, | d g d |
| Do dalszych spraw polecam z czystym sercem go, | d g d |
| Branickij twarz przy wszystkich dłońmi zakrył całą, | d E |
| Szczęsnyj-Potockij był zupełnie comme il faut. | d E a E |
| | | I tylko jeden szlachcic stary wyszedł z sali, |
| Przewrócił krzesło i rozsypał monet stos, |
| A co dziwniejsze, jak mi potem powiadali, |
| To też Potockij! (Ale całkiem autre chose). |
| | | Tak à propos, jedna z dwóch dam mi przydzielonych |
| Z niesmakiem odwróciła się wołając – Fu! |
| Niech ekscelencja spojrzy jaki owłosiony! |
| (Co było zresztą szczerą prawdą, entre nous). |
| | | Wszyscy krzyczeli, nie pojąłem ani słowa. |
| Autorytetu władza nie ma tu za grosz, |
| I bez gwarancji nadal dwór ten finansować |
| To może znaczyć dla nas zbyt wysoki koszt. |
| | | Tuż obok loży, gdzie wśród dam zająłem miejsce, | a E |
| Szaleniec jakiś (niezamożny, sądząc z szat) | a E |
| Trójbarwną wstążkę w czapce wzniósł i szablę w pięści – | a E a |
| Zachodnich myśli wpływu niewątpliwy ślad! | d E a |
| | | Tak, przy okazji – portret Waszej Wysokości |
| Tam wisi, gdzie powiesić poleciłem go, |
| Lecz z zachowania tam obecnych można wnosić, |
| Że się nie cieszy wcale należytą czcią. |
| | | Król, przykro mówić, też nie umiał się zachować, |
| Choć nadal jest lojalny, mogę stwierdzić to; |
| Wszystko, co mógł – to ręce do kieszeni schować, |
| Kiedy ten mnisi lis Kołłątaj judził go. |
| | | W tym zamieszaniu spadły pisma i układy. |
| – Zdrajcy! – krzyczano, lecz do kogo, trudno rzec. |
| Polityk przecież w ogóle nie zna słowa „zdrada”, |
| A politycznych obyczajów trzeba strzec. |
| | | Skłócony naród, król niepewny, szlachta dzika | a |
| Sympatie zmienia wraz z nastrojem raz po raz. | E7 |
| Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka, | a E |
| To wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse. | a E |
| | | Dlatego radzę: nim ochłoną ze zdumienia |
| Tą drogą dalej iść, nie grozi niczym to; |
| Wygrać, co da się wygrać! Rzecz nie bez znaczenia, |
| Zanim nastąpi europejskie qui pro quo! |
| | | |
Capo
: 1
Performer
: Witek Muzyk Ulicy
| Lecę chyba do Londynu, do tych Brytyjczyków synów, | a F |
| Matka Polka już nie karmi, nie mam za co żyć. | G a |
| Już trzydziestka mnie przegania a ja ciągle bez mieszkania, |
| Dobrze że lodówka pełna, to rodziców gest. |
| | | Koniec z końcem się nie widzi, bo mamoną rządzą Żydzi, |
| "Nie chcem ale muszem" jechać - niech to wszystko szlag! |
| Może funty zmienią kartę, może cudem, jakimś fartem, |
| Życie do mnie się uśmiechnie i zawołam - hej! |
| | | Niewolnicy nowej ery, wszyscy darmo wykształceni, |
| Przed królową spodnie zdjęli i jeszcze cieszą się. |
| I złożyli broń bez walki, tańczą jak w teatrze lalki, |
| Lekkość życia to dewiza generacji tej. |
| | | Ja tu jednak wolę być, no bo funt nie zmienia nic. |
| Na kolanach źle się myśli, boli tylko garb. |
| Ja tak nie chcę, nie potrafię, w żyłach płynie Lachów krew, |
| Wszędzie trzeba żyć i walczyć, nie, nie poddam się! |
| | | Nie poddam się, nie poddam się... | F G a |
| Pamiętaj, pamiętaj - masz serce wolności, | d a d a |
| Pamiętaj, pamiętaj - nie kupi Cię nikt! | d a F G a |
| Pamiętaj, pamiętaj - masz serce wolności, |
| Pamiętaj, pamiętaj - nie kupi Cię nikt! |
| | | Już nie lecę do Londynu, do tych Brytyjczyków synów, |
| Co we wrześniu nie pomogli, a tu został gruz. |
| Na tych gruzach budowali, dziadek z babcią no i Stalin. |
| Miasto które jak ten Feniks odrodziło się! |
| | | Odrodziło się, odrodziło się... | F G a |
| Pamiętaj, pamiętaj - masz serce wolności, |
| Pamiętaj, pamiętaj - nie kupi Cię nikt! |
| Pamiętaj, pamiętaj - masz serce wolności, |
| Pamiętaj, pamiętaj - nie kupi Cię nikt! |
| Nie kupi Cię nikt, nie kupi Cię nikt, nie kupi Cię nikt! |
| | | |
Performer
: Miracle of Sound
| | d F G |
| From Omega to Mars | d |
| From the Council to the seediest bars | F G |
| From the reaches of space |
| To the pillars of Asari grace |
| | | There are battle-worn batarians lacking in humility |
| Turians a braggin' bout their reach and flexibility |
| The clutter of the cities spreads to the loneliest stars | d F G |
| | | But no matter what scars you bear | F G |
| Whatever uniform you wear | B C |
| You can fight like a Krogan, run like a leopard |
| But you'll never be better than Commander Shepard |
| | | |
| In the Citadel's halls |
| Inside the shining walls |
| Hear the stories from Earth |
| Fighters try to prove their worth |
| | | Salarian science smothered in idium |
| About as stimulating as scanning for irridium |
| But one tale holds every mind enthralled |
| | | But no matter what scars you bear | F G |
| Whatever uniform you wear | B C |
| You can fight like a Krogan, run like a leopard |
| But you'll never be better than Commander Shepard |
| | | COMMAAANDERRRR SHEEEPAAAARD | d |
| | | 'Cos no matter what scars you bear |
| Whatever uniform you wear |
| You can fight like a Krogan, run like a leopard |
| But you'll never be better than Commander Shepard |
| | | You can fight like a Krogan, run like a leopard |
| But you'll never be better than Commander Shepard |
| You can fight like a Krogan, run like a leopard |
| But you'll never be better than Commander Shepard |
| | | | d |
| Never be better than Commander Shepard | F G d |
| Never be better than Commander Shepard |
| Never be better than Commander Shepard |
| Never be better than Commander Shepard |
| | | |
Lyrics
: Jacek Kaczmarski
Music
: Przemysław Gintrowski
| Wielkich upadków więcej widzieliśmy, niż wzlotów, | fis G A G fis |
| Byliśmy oczywiście na uczcie Baltazara, |
| Uczyliśmy się mowy zwycięskich Wizygotów | e fis G fis e |
| Na służbie ostatniego przepiwszy żołd Cezara. | fis G A G fis |
| | | Przeżyliśmy Rolanda, by świadczyć śmierć Karola, |
| Pozostałościom mocarstw nie oczekiwać łaski. |
| Razem z Ludwikiem Świętym widząc się w aureolach |
| Wyrzygiwaliśmy krew w jerozolimskie piaski. |
| | | Co było wszechpotężne — zdaje się niedorzeczne. |
| Gdzie słodka woń Arabii? Gdzie tajemniczy Syjam? |
| Religie tysiącletnie też nie są dla nas wieczne |
| I demokracja kwitnie, dojrzewa i przemija... |
| | | A nas wiedzie siedem demonów, co nami się karmią: | G D e |
| | | Na przedzie pycha podąża z tańczącą latarnią, | G D a C e |
| Chciwość wczepiła się w' siodło i grzebie po sakwach, |
| Broi pod zbroją lubieżność, pokusa niełatwa. | C G a |
| Bandzioch domaga się płynów i straw do przesytu, | G D a C e |
| Wabi rozkoszne lenistwo do łóż z aksamitu, | G D a C e |
| Gniew zrywa ze snu i groźbą na oślep wywija, | C G a |
| A zazdrość nie wie, co sen i po cichu zabija. | G D a C e |
| | | Tak zbrojni w moce, na które nie ma lekarstwa | G D / Fis e |
| Stawiamy nadal i obalamy mocarstwa. |
| | | Każdemu więc z imperiów bezsprzecznie zasłużeni | e fis G A e |
| My — ludzie pióra, miecza lub zajęczego lęku | G A h A h |
| Jesteśmy grabarzami swych własnych dzieł stworzenia, | D C h C a |
| Zajęczym lękiem niszcząc je, mieczem lub piosenką. | C h a h G |
| | | Samotnie wędrujemy po dawnych bitew szlakach, | h a G a fis |
| Którymi dzisiaj rządzi chwast, kamień lub jaszczurka | G fis G e |
| Wierzchowiec się potyka, bo ciąży mu kulbaka | e fis G A e |
| I jeździec w pełnej zbroi błądzący po pagórkach. | G A h A h |
| | | jesteśmy jak zwierzęta — z rytmami śmierci zżyte, | D C h C a |
| Choć człowiek w nas — do Nowej wciąż prze Jerozolimy; | C h a h G |
| Więc nastawiamy ucha na echa nowych bitew, | h a G a fis |
| Bo wiemy, że na pewno je w końcu usłyszymy... | a G fis G e |
| | | I wiedzie nas siedem demonów, co nami się karmią: |
| | | Na przedzie pycha podąża z tańczącą latarnią, |
| Chciwość wczepiła się w' siodło i grzebie po sakwach, |
| Broi pod zbroją lubieżność, pokusa niełatwa. |
| Bandzioch domaga się płynów i straw do przesytu, |
| Wabi rozkoszne lenistwo do łóż z aksamitu, |
| Gniew zrywa ze snu i groźbą na oślep wywija, |
| A zazdrość nie wie, co sen i po cichu zabija. |
| | | Tak zbrojni w moce, na które nie ma lekarstwa |
| Będziemy nadal stawiać i zwalać mocarstwa. |
| | | |
Lyrics
: Krzysztof Jurkiewicz
Music
: Krzysztof Jurkiewicz
| Taka jesteś dzisiaj śliczna, nawet z papierosem, | D G D |
| Gdy uwodzicielsko patrzysz poprzez tytoniowy dym. | G A |
| Taka jesteś dzisiaj śliczna, lecz nie pytaj proszę, | D G D |
| Skąd w piosenkach moich takie gorzkie łzy. | G A D |
| | | Gdy naprawdę przyjdzie smutek, | G |
| Zaraz pojmiesz wszystko. | D |
| Jest jak step bezkresny tak, | h |
| Że tylko do księżyca wyć. | E7 A |
| A ja nawet jeszcze nie zacząłem | D |
| Śpiewać po rosyjsku, | G D |
| Jeszcze nie zacząłem wódki | G A |
| Szklanką pić. | D |
| | | Taka jesteś dzisiaj dobra, serca tak wielkiego, |
| Żeby smutek mój ukoić, zaraz ofiarujesz się. |
| Jak sanitariuszka- wiesz- z powstania warszawskiego, |
| Każdą z setki moich ran opatrzyć chcesz. |
| | | A mój smutek jest jak noc |
| Skąpana w samotności, |
| Jak niesiona wiatrem w ciemność |
| Wątła pajęczyny nić. |
| A ja nawet jeszcze nie zacząłem |
| Śpiewać o miłości, |
| Nie zacząłem wątpić w to |
| Że warto żyć. |
| | | Taka jesteś dzisiaj mądra, tak rozumiesz wszystko, |
| Zda się łapiesz w locie każdą niewypowiedzianą myśl. |
| Taka jesteś dzisiaj mądra- lepiej odejdź szybko, |
| By nie rozczarował cię deszczowy świt. |
| | | Smutku który we mnie płonie |
| Ugasić się nie da, |
| Jest jak torfowisko, co się będzie wiecznie |
| Pod powierzchnią tlić. |
| A ja nawet jeszcze nie zacząłem |
| Tak naprawdę śpiewać |
| Tak naprawdę nie zacząłem |
| Sobą być |
| | | |
Performer
: Jerzy Michotek
| Na prerię szary spłynął zmrok, po stepach wieje wiatr. | a C |
| Rozsiodłał konia stary kowboj, przy ognisku siadł. | a C |
| Gdy ogień resztką sił się tlił, dorzucił parę drew. | a |
| Wieczorne mgły niosą jego śpiew. | F a |
| | | Co mi tam wiatr, co mi tam chłód. | C a |
| Byle był koń, wiatronogi druh. | F a |
| Byle był kolt, lasso i bat |
| Co mi tam chłód, co mi tam wiatr. |
| | | Pamiętasz stary koniu, jak żeś młodym źrebcem był? |
| Marzyłem - kupię sobie dom, jak człowiek będę żył. |
| Pasałem bydło całe życie, co dziś mam, czy wiesz? |
| Dwa kolty, siodło, ciebie i tę pieśń. |
| | | Co mi tam wiatr, co mi tam chłód. |
| Byle był koń, wiatronogi druh. |
| Byle był kolt, lasso i bat |
| Co mi tam chłód, co mi tam wiatr. |
| | | Nad ranem, gdy kowboje wyganiali bydło w step, |
| Starego pochowali, starej szkapie kula w łeb. |
| Na morzu prerii, w dali gdzieś, kowbojów znika sznur. |
| Wiatr niesie pieśń, wzmaga jeszcze ból. |
| | | Co mi tam wiatr, co mi tam chłód. |
| Byle był koń, wiatronogi druh. |
| Byle był kolt, lasso i bat |
| Co mi tam chłód, co mi tam wiatr. |
| | | |
Lyrics
: Jonathan Coulton
Music
: Jonathan Coulton
Performer
: GLaDOS
| This was a triumph | h D h D |
| I’m making a note here: huge success | h D h D |
| It’s hard to overstate my satisfaction | e A D h D |
| | | Aperture Science | h D h D |
| We do what we must because we can | h D h D h |
| For the good of all of us | e A |
| Except the ones who are dead | B |
| | | But there’s no sense crying over every mistake | F C B F |
| You just keep on trying till you run out of cake |
| And the science gets done and you make a neat gun | g C F d |
| For the people who are still alive | B A D h D |
| | | I’m not even angry |
| I’m being so sincere right now |
| Even though you broke my heart and killed me |
| | | And tore me to pieces |
| And threw every piece into a fire |
| As they burned it hurt because |
| I was so happy for you |
| | | Now these points of data make a beautiful line |
| And we’re out of beta, we’re releasing on time |
| So I’m glad I got burned, think of all the things we learned |
| For the people who are still alive |
| | | Go ahead and leave me |
| I think I’d prefer to stay inside |
| Maybe you’ll find someone else to help you |
| | | Maybe Black Mesa |
| That was a joke, ha ha, fat chance |
| Anyway this cake is great |
| It’s so delicious and moist |
| | | Look at me still talking when there’s science to do |
| When I look out there it makes me glad I’m not you |
| I’ve experiments to run, there is research to be done |
| On the people who are still alive |
| | | And believe me I am still alive |
| I’m doing science and I’m still alive |
| I feel fantastic and I’m still alive |
| And while you’re dying I’ll be still alive |
| And when you’re dead I will be still alive |
| Still alive | D h |
| Still alive |
| | | |
| Kiedy niebo do morza przytula się z płaczem | C E7 a F |
| Licho sosny garbate do reszty wykrzywia | C G d7 G |
| Brzegiem nocy wędrują bezdomni tułacze | C E7 a F |
| I nikt nie wie, skąd idą, jaki wiatr ich przywiał | C F G C |
| | | Do tawerny "Pod pijaną zgrają" | F G C a |
| Do tańczących, rozhukanych ścian | F G C a |
| I do dziewczyn, które serca za złamany grosz oddają | F G C A7 |
| Nie pytając, czyś ty kiep, czy drań | d G C C |
| | | Kiedy wiatry noc chmurną przegonią za wodę |
| Gdy pół słońca, pół nieba, pół morza rozpali |
| Opuszczają wędrowcy uśpioną gospodę |
| Z pierwszą bryzą znikają w pomarszczonej dali |
| | | A w tawernie "Pod pijaną zgrają" |
| Spływa smutek z okopconych ścian |
| A dziewczyny z półgrosików amulety układają |
| Na kochanie, na tęsknotę i na żal |
| | | Kiedy chandra jesienna jak mgła Cię otoczy |
| Kiedy wszystko postawisz na kartę przegraną |
| Zamiast siedzieć bezczynnie i płakać lub psioczyć |
| Weź węzełek na plecy, ruszaj w świat w nieznane |
| | | Do tawerny "Pod pijaną zgrają" |
| Do tańczących, rozhukanych ścian |
| I do dziewczyn, które serca za złamany grosz oddają |
| Nie pytając, czyś ty kiep, czy drań |
| | | |
Lyrics
: Rudi Shuberth & Wały Jagiellonskie
Music
: Rudi Shuberth & Wały Jagiellonskie
Performer
: Wały Jagiellonskie
| Ala ma Asa, As to Ali pies, | G E7 A7 D7 |
| Nikt się z nim nie bawi, bo szkolony jest. | G E7 A7 D7 |
| Ola miała kota, lecz zagryzł go As, | G G7 C G0 |
| Wszyscy bardzo się boimy, by nie zagryzł nas. | C G D G |
| | | To jest pszczółka Maja, a tu stoi ul, |
| To jest Ali tata co żyje jak król, |
| Mógłby być konsulem gdyby tylko chciał; |
| Tata Oli siedzi w ulu bo za mało brał. |
| | | Twój pierwszy elementarz, powiedz czy, | D G E7 A7 D7 |
| Jeszcze coś pamiętasz z tamtych dni. | G E7 A7 D7 |
| Kiedy byłeś mały i piękny był świat, | G G7 C G0 |
| Dzisiaj jakby trochę zbrzydł i zbladł. | C G D G |
| | | To jest Ala z domku, to Ola z M-2, |
| Obie z jednej klasy, z klasy I A, |
| Mają dobre stopnie, pilnie uczą się |
| Jak murzynek Bambo źle ma w czarnej Afryce. |
| To jest popelina a tu cenny wkład, |
| Tu jest druga Polska a tam trzeci świat, |
| To jest obcy reżim a to własny wikt |
| Co ma piernik do wiatraka nie wie w klasie nikt. |
| | | Twój pierwszy elementarz, powiedz czy, |
| Jeszcze coś pamiętasz z tamtych dni. |
| Przemija epoka i zmienia się świat, |
| Elementarz się nie zmienia już od wielu lat. |
| | | To jest pan robotnik, a to jest pan chłop, |
| Tu są nowe drogi a tutaj znak stop, |
| Wokół rośnie zborze i kominów las, |
| A panowie z telewizji kręcą cały czas. |
| To jest wielka płyta a tam stoi dźwig, |
| Domy wznosi murarz, żeby rosły w mig, |
| Ale żeby murarz domy wznosić mógł |
| | | Czuwać musi żołnierz, czuwać musi żołnierz | G C G C |
| Czuwać musi żołnierz, by nie przeszkodził wróg - nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! | G C G D G |
| | | |
Music
: J Reiser
Lyrics
: Konstanty Ildefons Gałczyński
| Tu, gdzie się gwiazdy zbiegły w taką kapelę dużą | C d7 e F7+ C E |
| Domek z czerwonej cegły rumieni się na wzgórzu | a F7+ d G G55+ |
| Za oknem las i pole, las – rozmowa sosnowa | C d7 e F7+ C E |
| Dzień minął i na stole stoi lampa naftowa | a F7+ C G C |
| | | I płynie koncert wielki przez dęby i przez świerki | G C G A d |
| Cienie na każdej ścianie – nocne muzykowanie | F A d C G C |
| | | Tańczy noc – rozśpiewała się | G C |
| Po pagórkach, po kotlinach | G A d |
| Tańczy noc – roztańczyła się | G C |
| W wieńcu z dzikiego wina | F C G |
| | | Dmie wiatr w srebrne pasma chmur | G C |
| A każda chmura inna | E a G |
| Tańczy noc – roztańczyła się | F C a |
| W wieńcu z dzikiego wina | d G C F7+ C |
| | | Wiatr chodzi nad jeziorem – trąca dęby i graby |
| Już wieczór, a wieczorem znów zaświecamy lampy |
| | | I płynie koncert wielki przez dęby i przez świerki |
| Lamp lśnienie, migotanie – nocne muzykowanie |
| | | Tańczy noc – rozśpiewała się |
| Po pagórkach, po kotlinach |
| Tańczy noc – roztańczyła się |
| W wieńcu z dzikiego wina |
| | | Dmie wiatr w srebrne pasma chmur |
| A każda chmura inna |
| Tańczy noc – roztańczyła się |
| W wieńcu z dzikiego wina |
| | | Gwiazdy jak śnieg się sypią, do leśniczówki wchodzą |
| Każdą okienną szybą, każdą wrześniową nocą |
| | | I płynie koncert wielki przez dęby i przez świerki |
| Księżyc na każdej ścianie – nocne muzykowanie |
| | | Tańczy noc – rozśpiewała się |
| Po pagórkach, po kotlinach |
| Tańczy noc – roztańczyła się |
| W wieńcu z dzikiego wina |
| | | Dmie wiatr w srebrne pasma chmur |
| A każda chmura inna |
| Tańczy noc – roztańczyła się |
| W wieńcu z dzikiego wina |
| | | |
Lyrics
: Tom Borkowski
Music
: Magda Snarska
Performer
: Na Bani
| Wędruję ścieżką od ciebie do ciebie | A2 |
| Choć droga prowadzi tylko przez góry | fis F A2 |
| Przez świat zatopiony wierzchołkami w niebie |
| Dwa światy znam – lecz ten mój to który ? |
| | | Góry rozpadły się w stos fotografii | D E7 |
| Poprzecinane wąwozami miasta | A2 fis F A2 |
| Ale ty mój świat ułożyć potrafisz |
| I świat znów zaczyna w góry się zrastać |
| | | Góry to nasze spiętrzone marzenia | C G a F |
| W górach ludzie jak one rosną ku niebu |
| Morze szczytów nas w żeglarzy przemienia |
| Sterujących coraz dalej od brzegu od brzegu |
| Góry to ludzie, którzy je niosą w plecaku |
| Ludzie są jak góry, które noszą w sobie |
| Gdzie oczy poniosą wędrujemy szlakiem |
| A u celu i tak czeka drugi człowiek |
| | | Wędruję ścieżką od ciebie do ciebie |
| Choć nie ma drogi poza górami |
| Już poza tobą świata nie dostrzegam |
| Zawieszona między dwoma światami |
| | | Tęsknię za tobą na pustych szczytach |
| Lecz mój wzrok nie sięga w doliny |
| U świata krawędzi z chmur skłębionych czytam |
| Świat na tobie się kończy na tobie zaczyna |
| | | Góry to nasze spiętrzone marzenia | C G a F |
| W górach ludzie jak one rosną ku niebu |
| Morze szczytów nas w żeglarzy przemienia |
| Sterujących coraz dalej od brzegu od brzegu |
| Góry to ludzie, którzy je niosą w plecaku |
| Ludzie są jak góry, które noszą w sobie |
| Gdzie oczy poniosą wędrujemy szlakiem |
| A u celu i tak czeka drugi człowiek |
| | | Góry to nasze spiętrzone marzenia | D A h G |
| W górach ludzie jak one rosną ku niebu |
| Morze szczytów nas w żeglarzy przemienia |
| Sterujących coraz dalej od brzegu od brzegu |
| Góry to ludzie, którzy je niosą w plecaku |
| Ludzie są jak góry, które noszą w sobie |
| Gdzie oczy poniosą wędrujemy szlakiem |
| A u celu i tak czeka drugi człowiek |
| | | |
| Fall is here, hear the yell | G |
| back to school, ring the bell | G |
| brand new shoes, walking blues | C |
| climb the fence, books and pens | G |
| i can tell that we are gonna be friends | D C G |
| | | walk with me, suzy lee |
| through the park, and by the tree |
| we will rest upon the ground |
| and look at all the bugs we`ve found |
| then safetly walk to school without a sound |
| | | well here we are, no one else |
| we walked to school all by ourselves |
| there`s dirt on our uniforms |
| from chasing all the ants and worms |
| we clean up and now it`s time to learn |
| | | numbers. letters, learn to spell |
| noun, and books, and show and tell |
| at playtime we will throw the ball |
| back to class, through the hall |
| teacher marks our height against the wall |
| | | and we don`t noticeany time pass | C G |
| we don`t notice anything | C G |
| we sit side by side in every class | D |
| teacher thinks that i sound funny | C |
| but she likes the way you sing | D |
| | | tonight i`ll dream while i`m in bed |
| when silly songs go through my head |
| about the bugs and alphabet |
| and when i wake tomorrow i`ll bet |
| that you and i will walk together again |
| (cuase i can tll that we are going to be friends) | D C G |
| | | |
Lyrics
: Olek Grotowski
Music
: Olek Grotowski
| Raz staruszek w lesie koło Krosna, | e A7 e |
| Ujrzał pączek niewielki na drzewie. | e A7 H7 |
| I pomyślał: „znowu idzie wiosna”. | e A7 e |
| Wiosna idzie , „lecz nikt o tym nie wie”. | C H7 e |
| | | I podreptał do chaty po dróżce | C D G e |
| I oznajmił, stanąwszy przed chatą, |
| Swojej żonie tak samo staruszce: |
| „Wiosna idzie, raduj się Agato.” | C H7 e |
| | | Zaś staruszka wzruszyła się szczerze, |
| I z radości aż klasnęła w dłonie: |
| „Możesz przestać chodzić w pulowerze”. |
| Wkrótce pewnie zakwitną jabłonie. |
| | | Może zrobić się ciepło już jutro |
| Lub pojutrze a może za tydzień. |
| Trzeba będzie schować w kufrze futro. |
| Co za radość: wiosna, wiosna idzie.” |
| | | A był styczeń, śnieżyca okrutna . |
| Mróz siarczysty aż odrywał uszy. |
| Prócz staruszków nikt chyba nie myślał |
| Że już wkrótce wiosna ku nam ruszy. |
| | | Ale cóż, oni żyli najdłużej, |
| Mieli swoje staruszkowe zasady |
| I wiedzieli, że prędzej czy później |
| Wiosna przyjdzie i zakwitną sady. |
| | | |
Performer
: Jacek Kaczmarski
Lyrics
: Jacek Kaczmarski
| Niecodzienne zbiegowisko na śródmiejskim rynku | e |
| W oknach, bramach i przy studni, w kościele i w szynku. |
| Straganiarzy, zakonników, błaznów i karzełków |
| Roi się pstrokate mrowie, roi się wśród zgiełku. |
| | | Praca stała się zabawą, a zabawa - pracą: | e D C D C D e |
| Toczą się po ziemi kości, z kart się sypią wióry, |
| Nic nie znaczy ten, kto nie gra, ci co grają - tracą |
| Ale nie odróżnić w ciżbie który z nich jest który. |
| | | W drzwiach świątyni na serwecie krzyże po trzy grosze, | e D G D C D e |
| Rozgrzeszeni wysypują się bocznymi drzwiami. |
| Klęczą jałmużnicy w prochu pomiędzy mnichami, |
| Nie odróżnić, który święty, a który świętoszek. |
| | | Oszalało miasto całe, | e C e D C D e |
| Nie wie starzec ni wyrostek | C D e |
| Czy to post jest karnawałem, |
| Czy karnawał - postem! |
| | | Dosiadł stulitrowej beczki kapral kawalarzy |
| Kałdun - tarczą, hełmem - rechot na rozlanej twarzy. |
| Zatknął na swej kopii upieczony łeb prosięcia, |
| Będzie żarcie, będzie picie, będzie łup do wzięcia. |
| | | Przeciw niemu - tron drewniany zaprzężony w księży, |
| A na tronie wychudzony tkwi apostoł postu. |
| Już przeprasza Pana Boga za to, że zwycięży, |
| A do ręki zamiast kopii wziął Piotrowe Wiosło. |
| | | Prześcigają się stronnicy w hasłach i modlitwach, |
| Minstrel śpiewa jak to stanął brat przeciwko bratu. |
| W przepełnionej karczmie gawiedź czeka rezultatu, |
| Dziecko macha chorągiewką - będzie wielka bitwa. |
| | | Oszalało miasto całe, |
| Nie wie starzec ni wyrostek |
| Czy to post jest karnawałem, |
| Czy karnawał - postem! |
| | | Siedzę w oknie, patrzę z góry, cały świat mam w oku, |
| Widzę co kto kradnie, gubi, czego szuka w tłoku. |
| Zmierzchem pójdę do kościoła, wyspowiadam grzeszki, |
| Nocą przejdę się po rynku i pozbieram resztki. |
| | | Z nich karnawałowo-postną ucztą jak się patrzy | e C e D C D e C D e |
| Uraduję bliski sercu ludek wasz żebraczy. |
| Żeby w waszym towarzystwie pojąć prawdę całą: |
| Dusza moja - pragnie postu, ciało - karnawału! |
| | | |
Performer
: Siudma Góra
| Liści zielenią zagrajcie | h Fis G Fis |
| Wino już dawno gra w żyłach |
| W dół lecą żołędzie, krajce | A G |
| Nagroda twa, kara mija | G Fis |
| | h Fis G Fis |
| A tu triumfy święcą źli gracze |
| Bo ile fortuna jest warta |
| Powiedzą ci, co karty znaczą |
| Gdy nie masz szczęścia w tych kartach |
| | | Nieważne, kto miał prawa, ale kto wziął lewy | h G h G |
| Nie kto był co wart, tylko kto miał fart | G Fis |
| Jak stary szuler los rozdaje kredyt |
| Wina i kara są z różnych talii kart |
| | | Chowaj karty tuż przy orderach |
| W świetle same grają kolory |
| Ostatni dzwonek – to teraz |
| Krzyż pański, serce moje |
| | | Kto powie pas, opuści kolej |
| Nie będzie mógł popuścić pasa |
| Gdy runie domek z kart na stole |
| Na szczęście miej w rękawie asa | |
| | | Nieważne, kto miał prawa, ale kto wziął lewy |
| Nie kto był co wart, tylko kto miał fart |
| Jak stary szuler los rozdaje kredyt |
| Wina i kara są z różnych talii kart |
| | | Czerwień serc na krzyż przecięta |
| Na krzyżu nie szukaj Boga |
| Na jedną kartę rzuć szczęście |
| Lecz drogo zapłacisz, ma droga |
| | | Tu dzwonki biją i serca |
| A serce pika przebija |
| Kto nie ma w kartach szczęścia |
| Tego też nie stać na miłość |
| | | Nieważne, kto miał prawa, ale kto wziął lewy |
| Nie kto był co wart, tylko kto miał fart |
| Jak stary szuler los rozdaje kredyt |
| Wina i kara są z różnych talii kart |
| | | |
Lyrics
: Jerzy Reiser
| Jeśli chciałbyś być moim światem | C A d F |
| Muszę wiedzieć, czyś tego wart | C G F C |
| Musisz spotkać mnie kiedyś latem |
| By powróżyć z akacji kart |
| | | Licz, jak chcesz, i pamiętaj o tym | F B F |
| Żeby został ten jeden liść | d C G |
| Jeśli chciałbyś być moim światem | C A d F |
| Wiesz już teraz, z czym do mnie przyjść | C G F C |
| | | Jeśli chciałbyś mieć ze mną dzieci |
| Muszę wiedzieć, co niesie los |
| Siądź na pniu, kiedy słońce świeci |
| By się wsłuchać w kukułki głos |
| | | Licz, jak chcesz, i pamiętaj o tym |
| Żebyś miał z sobą chociaż grosz |
| Gdy poczujesz mej ręki dotyk |
| Możesz posłać po kwiatów kosz |
| | | Jeśli chciałbyś być moim niebem |
| Muszę wiedzieć, czy wytrwasz w tym |
| Czy się manna rozmnoży chlebem |
| Czy rozwieje w niebieski dym |
| | | Spójrz na gwiazdy nad swoim domem |
| Może znajdziesz mej gwiazdy blask |
| Jeśli chciałbyś być nieboskłonem |
| Otwórz okno w wieczoru czas |
| | | Jeśli chciałbyś układać wiersze |
| Muszę wiedzieć, czy będę w nich |
| W wierszach łzy przecież są najszczersze |
| Łzy radości i godzin złych |
| | | Licz, jak chcesz sylab nieporządek |
| Abyś rymu nie zgubił gdzieś |
| Jeśli chciałbyś popłynąć z prądem |
| Napisz dla mnie choć jeden wiersz |
| | | |